Moim największym marzeniem jest gwiazdka Michelin – oczywiście mam świadomość, jak długa droga jest jeszcze przede mną, ale nie boję się jej – mówi Eliasz Bojarski właściciel lubelskiej restauracji ,,Kurczaki od Eliasza”.
Eliasz Bojarski – Wszystko zaczęło się od pomysłu na własny lokal z kebabem w roku 2021, kiedy pojechałem do przyjaciółki, która miała właśnie taki biznes. Pokazała mi przy okazji przepis na kurczaki. Po pewnej modyfikacji stwierdziłem, że to jest to! Poszedłem do urzędu pracy, wziąłem dotację z PFRON-u jako osoba niepełnosprawna. Zakupiłem z niej wszystkie potrzebne rzeczy i tak zaczęła się moja przygoda z „Kurczakami od Eliasza”.
Eliasz Bojarski – Poza moimi kurczakami, jestem sponsorem klubu piłkarskiego Motor Lublin, drużyny w Lidze Amatorskich Klubów Piłkarskich, a także sponsorem tytularnym ligi Organizacji Aktywnych Klubów Piłkarskich w Lublinie.
Ponadto organizuję różne akcje charytatywne – ostatnia dotyczyła zbiórki pieniędzy na pomoc mojej bratanicy Hani. Maskotka w stroju kurczaka w trakcie amatorskich ligowych rozgrywek zbierała pieniądze do puszki – odzew społeczności był naprawdę imponujący.
Wspieram również przeróżne inicjatywy kulturalne – kiedy jeszcze miałem przyczepę z kurczakami (lokal mam od stycznia) odbył się pod nią m.in. relacjonowany w telewizji turniej szachowy czy koncert muzyki klasycznej.
Niedługo odbędzie się wydarzenie “Gastronomia blisko kultury”. Organizując je, chcę w ten sposób pokazać, że jestem otwarty na współpracę na każdym poziomie i nie boję się dużych wyzwań. Oczywiście pokażemy, że gastronomia jest naprawdę blisko kultury.
Interesuję się również polityką – zostałem radnym dzielnicy, co pozwala mi się spełniać na tym polu.
Eliasz Bojarski – Różnie z tym bywa. Ludzie często nie rozumieją mojej sytuacji życiowej. Czasami lata zajmuje, żeby ktoś zrozumiał, że nie jestem osobą niepełnosprawną, tylko osobą z niepełnosprawnością – a to duża różnica. Tacy ludzie zazwyczaj podchodzą do mnie z niepotrzebną, czasem sztuczną, litością.
Ale są też tacy, którzy nie zauważają mojej choroby. Skutkuje to często zbyt dużymi wymaganiami, naprzeciw którym nie mam jak wyjść. Reasumując czasami czuje się dyskryminowany, a niekiedy zupełnie odwrotnie – rzadko spotyka się tzw. złoty środek.
Eliasz Bojarski – Oczywiście, że tak! Kiedy zaczynałem pracę z kurczakami w przyczepie stała ona na działce mojego ojca. Bez tego wsparcia byłoby naprawdę ciężko. Jeden z moich braci pomógł mi z wnioskiem o dofinansowanie. A propos – mam dziesięciu braci i trzy siostry. Większość z nich to przedsiębiorcy. Dzięki ich wiedzy i doświadczeniu mogę ominąć naprawdę wiele pułapek czyhających na początkujących biznesmenów.
Eliasz Bojarski – Jeśli chodzi o samą restaurację chciałbym z mojej skromnej firmy, która teraz działa na zasadzie take away, zrobić restaurację. Moim największym marzeniem jest gwiazdka Michelin – oczywiście mam świadomość, jak długa droga jest jeszcze przede mną, ale nie boję się jej. Inne restauracje ze street food-em dostały, to dlaczego ja mam nie dostać? Chciałbym zorganizować koncert na Arenie Lublin. Marzy mi się, żeby było to wielkie wydarzenie. Generalnie jestem bardzo otwarty, nie zamykam się na żadną odnogę rynku. Co chwila wpadają mi do głowy nowe pomysły. Moim mottem jest “Przede wszystkim działać”.
rozmawiał: Kamil Kuran
Tagi: kulinaria, wywiad
Dodaj komentarz