Jednym z kluczowych czynników, który wpływa na rozwój gospodarczy jest stabilność otoczenia prawnego w danej gospodarce . Duża zmienność przepisów nie tylko utrudnia bowiem prowadzenie działalności gospodarczej i zniechęca przedsiębiorców do podejmowania inwestycji, ale też naraża firmy na odpowiedzialność karną i administracyjną za łamanie prawa. Żeby mierzyć skalę zmienności prawa, firma audytorsko-doradcza Grant Thornton uruchomiła dwa lata temu swój „Barometr otoczenia prawnego w polskiej gospodarce”, czyli projekt badawczy, który na konkretnych liczbach pokazuje, jak dużo prawa produkuje się w Polsce w danym okresie.
– Kiedy inaugurowaliśmy nasz projekt, uzyskane wtedy wyniki wydały nam się niepokojące. Okazało się, że produkcja prawa w Polsce była wówczas najwyższa przynajmniej od 1918 r. W życie wchodziło niespełna 26 tys. stron maszynopisu ustaw i rozporządzeń rocznie. Ta liczba była tak duża, że mieliśmy nadzieję, że produkcja prawa w Polsce osiągnęła już szczyt i sytuacja nie będzie się dalej pogarszać. Niestety, ta nadzieja okazała się nieuzasadniona – podkreśla Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton w Polsce.
Rok 2016 był kolejnym – piątym z rzędu – w którym produkcja prawa w Polsce pobiła historyczny rekord. W życie weszło 31 906 stron maszynopisu aktów prawnych najwyższej rangi – ustaw i rozporządzeń.
Obecnie przedsiębiorca lub konsument, który chciałby być na bieżąco ze zmianami legislacyjnymi, musiałby każdego dnia roboczego czytać średnio 128 stron nowych aktów prawnych i poświęcać na to codziennie 4 godziny i 17 minut. Jeśli dodać do tego czas potrzebny na przeczytanie tekstów źródłowych (tekstów jednolitych ustaw, w których wprowadzane są zmiany), a także interpretacje podatkowe (rocznie wydawanych jest ich ponad 30 tys.) i najważniejsze orzeczenia sądowe, przedsiębiorca mógłby na czytanie zmian prawnych poświęcać cały swój czas.
Prawo musi się zmieniać, żeby nadążać za zmieniającą się rzeczywistością. Należy więc docenić starania urzędników czy legislatorów, którzy w dobrej wierze chcą poprawiać polskie prawo i z wysiłkiem tworzą akty prawne. Tym niemniej skala produkcji prawa w Polsce urosła do tak potężnych rozmiarów, że naszym zdaniem wymknęła się polskiemu państwu spod kontroli. Każdy kolejny rząd i każdy kolejny parlament produkują więcej prawa, niż ich poprzednicy i tworzą ustawy w coraz większym pośpiechu – mówi Tomasz Wróblewski. Trzeba ten wyścig w końcu zatrzymać, ponieważ biurokracja staje się coraz silniejszą barierą w rozwoju polskiej gospodarki. Jeśli mamy bić rekordy, to powinniśmy zmienić dyscyplinę. Powinniśmy je bić w jakości, a nie ilości tworzenia prawa – dodaje partner zarządzający Grant Thornton.
Choć w założeniu projekt „Barometr otoczenia prawnego…” koncentruje się na mierzeniu skali produkcji prawa w Polsce, to w tym roku nasz raport został poszerzony o szczegółową analizę dotyczącą tego, jak wyglądają prace legislacyjne polskiego parlamentu. Okazuje się, że w ostatnich latach bardzo wyraźnie one przyspieszają. W 2016 r. prace nad ustawą trwały średnio 77 dni – tyle minęło od zgłoszenia projektu ustawy do Sejmu do podpisu ustawy przez Prezydenta RP. Dla porównania, jeszcze w 2015 r. było to 122 dni, a dwa lata temu – 151 dni. W dwa lata okres prac nad ustawami skrócił się więc o połowę. Według danych zebranych przez Grant Thornton, skraca się czas właściwie wszystkich etapów procesu legislacyjnego – pomijane lub przyspieszane są konsultacje społeczne i prace Sejmu w komisjach, coraz rzadziej Senat zgłasza poprawki do ustaw, a Prezydent coraz krócej zapoznaje się z uchwalonymi ustawami i coraz szybciej składa na nich podpis.
Tagi: „Barometr otoczenia prawnego w polskiej gospodarce”, Grant Thornton, prawo, produkcja prawa w Polsce
Dodaj komentarz