Statystyki GUS pokazują, że zakupy w sieci cieszą się mniejszą popularnością niż w ostatnich miesiącach. Eksperci twierdzą jednak, że niebawem ponownie dojdzie do dużego, bo nawet 25-procentowego, odbicia.
Nie da się ukryć, że rynek e-commerce rozwinął się dzięki pandemii. Zamknięte sklepy oraz galerie sprawiły, że firmy zdecydowały się na masowe przenoszenie swoich działalności do internetu.
Zakupy w sieci szybko przekonały do siebie nawet te osoby, które wcześniej nie korzystały z tego typu usług. Nic więc dziwnego, że rynek e-commerce odnotował najlepszy rok w historii. Jak jednak pokazuje raport GUS, najlepszy moment już minął.
Udział e-sprzedaży w handlu detalicznym w lutym br. spadł miesiąc do miesiąca z niemal 10 do 8,6 proc. Przede wszystkim wynika to z ponownego otwarcia galerii handlowych. Część klientów uznała, że chce ponownie skorzystać z możliwości stacjonarnych zakupów.
Mimo to eksperci przekonują, że ubiegły rok był kluczowy dla rynku e-commerce. Zakupy w sieci nie są już dla niektórych rzeczą, której nigdy nie doświadczyli. Duża grupa Polaków przekonała się, że kupowanie w internecie wcale nie jest tak trudne, jak wcześniej zakładali.
Jak tłumaczy Grzegorz Rudno-Rudziński, managing partner w Unity Group, e-handel na przestrzeni roku zbudował bardzo silną pozycję. Teraz odnotowuje słabsze wyniki niż w lutym ubiegłego roku, jednak przyszłość w dalszym ciągu należy do internetu.
Kolejne relacje z frontu walki z koronawirusem przynoszą nowe zwroty akcji, w tym w gospodarce. Zakładamy dwa skrajne scenariusze rozwoju sytuacji – pierwszy, optymistyczny, to dość szybki powrót do normalności przedcovidowej po marcowo-kwietniowym lockdownie, czyli m.in. stałe otwarcie galerii handlowych. W takim przypadku przyjmujemy, że tempo rozwoju e-commerce ustabilizuje się na poziomie ok. 10 proc. w br. Jeśli natomiast obostrzenia nie zostaną poluzowane lub wręcz dojdzie do ich zaostrzenia, będzie to dla rynku sygnał, że mamy do czynienia ze stanem docelowym, przynajmniej w średnim horyzoncie. Wtedy należy spodziewać się zwyżek w przedziale 20–25 proc. – wyjaśnia Rudno-Rudziński.
W tej chwili wszystko wskazuje na to, że to drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny. Należy jednak mieć na uwadze to, że w dalszym ciągu istnieje wiele niewiadomych, szczególnie w przypadku modelu B2B. Aż 54% firm tego rodzaju nie posiada strategii dotyczącej transformacji cyfrowej.
Aby zakupy w sieci były możliwe dla internautów, firmy musiały dostosować swoje modele biznesowe. To jednak nie zawsze miało miejsce. Dziś wyraźnie widać, że sklepy, które nie miały na siebie pomysłu w internecie, wyraźnie straciły względem konkurencji. Pamiętajmy jednak o tym, że niektóre działalności było dosyć trudno przekształcić w model cyfrowy.
W ciągu roku wiele działalności przeniosło się do internetu. Wcześniej rynek e-commerce swoją pozycję budował na samej pandemii – był często jedyną alternatywą. Teraz jednak Polacy wiedzą już, że zakupy w sieci mogą być proste i przyjemne. Dlatego w przyszłości mogą decydować się na taką formę nabywania produktów lub usług. Już bez koronawirusa w tle.
Widzimy to w przypadku naszych płatności odroczonych, których używa się do zakupów już nie tylko w przypadku asortymentu fashion czy RTV/AGD, ale coraz częściej również innych kategorii produktowych, jak cateringi dietetyczne czy artykuły spożywcze. – Doszliśmy do takiego etapu rozwoju tego rynku, że testowanie nowości technologicznych w czasie pandemii zostało zastąpione regularnym używaniem i rekomendowaniem innym użytkownikom, a to oznacza przestawienie się na nowe, wygodne i bezpieczne płatności już na stałe – twierdzi Piotr Szymczak, dyrektor operacyjny PayPo.
Zakupy w sieci są przyszłością rynku. Z tego powodu firmy powinny zastanawiać się nad swoją transformacją cyfrową. Za kilka(naście) lat może być to podstawa, bez której ciężko będzie utrzymać swoją działalność.
Jan Strychacz
Tagi: E-commerce, GUS, handel, sprzedaż, zakupy w sieci
Dodaj komentarz