Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion, zapytany, czy widać jakieś zagrożenia dla globalnej gospodarki, odpowiedział, że nie. Zaraz jednak dodał, że to wcale nie jest dobra wiadomość
Jeżeli bowiem spodziewamy się jakiegoś zagrożenia z określonego kierunku, możemy się na to przygotować. A teraz jesteśmy w sytuacji, że uderzenie spadnie na nas jak grom z jasnego nieba.
Najwięcej niepewności wiąże się z działalnością nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ma on poważne kłopoty, związane z podejrzanymi kontaktami z Rosją. Ma nieudane nominacje na stanowiska w administracji. Ma fatalne błędy we wpisach na Twitterze, które są często sprzeczne z jego własnymi wypowiedziami. Ma też bałagan w polityce globalnej i gospodarczej. Poparcie w sondażach też nie nastraja do optymizmu, bo spadło prawie o połowę. W Stanach Zjednoczonych coraz częściej mówi się, że trzeba będzie uruchomić procedurę impeachmentu i usunąć go ze stanowiska. Skłaniają się ku temu nie tylko Demokraci, ale także przedstawiciele Republikanów, jego macierzystej partii. Sam Trump też daje do zrozumienia, że nowa rola nie za bardzo mu odpowiada. Porusza się po Białym Domu nieomal po omacku.
Pewnie jednak do usunięcia Donalda Trumpa szybko nie dojdzie. Trzeba więc będzie spokojnie reagować na jego czasami dziwne pomysły, żeby uniknąć chaosu w gospodarce. Po kilku miesiącach urzędowania nie zrealizował obietnicy przestawienia gospodarki USA na nowe tory, a nawet nie zgłosił takiego projektu. Wypuszcza tylko próbne balony, takie np. jak zapowiedź cięć podatkowych. Nie widać zapowiadanych renegocjacji umów handlowych ani programu inwestycji infrastrukturalnych.
Ekonomista z George Mason University Tyler Cowen w swojej ostatniej książce „The Complacen Class: The Self-Defeating Quest for the American Dream” twierdzi, że Amerykanie stali się leniwi. Nie są tak przedsiębiorczy jak kiedyś i nie podejmują ryzyka tworzenia nowych firm. Liczba start-upów jest obecnie o około jedną trzecią niższa niż w rekordowych latach 1987 i 2006. Wtedy powstawało ponad 610 tys. nowych firm rocznie; dziś jest to 450 tys. Amerykanie są też mniej wydajni w pracy. Jednym z powodów tej sytuacji, zdaniem Tylera, jest technologia, która czyni życie wygodnym i przyjemnym bez konieczności wychodzenia z domu. To wszystko razem nie wróży dobrze amerykańskiej gospodarce, choć na razie wskaźniki makroekonomiczne utrzymują się na przyzwoitym poziomie. Gdyby jednak sytuacja pogorszyła się znacznie, światowa gospodarka odczuje to dotkliwie.
Góra długów
Gdy w Chinach wskaźnik wzrostu spada poniżej 10 proc., budzi to zaniepokojenie w całym świecie. Ale tak już jest i będzie. Potwornie zacofanym gospodarczo Chinom łatwiej było wykazać się szybszym wzrostem. Obecnie, gdy kraj ten staje się potęgą, skracanie dystansu do najlepszych przychodzi coraz trudniej. Chiny mają jednak także inne kłopoty. Rosną koszty pracy. Konieczne jest pobudzenie popytu wewnętrznego, żeby całej ekspansji gospodarczej nie opierać tylko na tanim, tandetnym eksporcie. Trzeba się włączyć do programu badawczo-rozwojowego. A ponadto zadłużenie państwa rośnie niebezpiecznie.
Nic więc dziwnego, że agencja Moody’s postanowiła wysłać sygnał ostrzegawczy i obniżyła rating Chin z poziomu Aa3 do A1. Analitycy uzasadniają decyzję narastaniem zadłużenia przy zwalniającym tempie wzrostu gospodarczego. Powstała obawa, że aby przyspieszyć wzrost gospodarczy, władze Chin dosypią pieniędzy do gospodarki, a to może zrodzić perturbacje na rynku finansowym. Bloomberg szacuje, że w 2016 roku dług Państwa Środka osiągnął 260 proc. produktu krajowego brutto. Warto przypomnieć, że nasze zadłużenie finansów publicznych nie przekracza 60 proc. PKB. Chińska góra długów, jak to często w historii bywało, może doprowadzić do potężnego kryzysu. Chińskie Ministerstwo Finansów twierdzi, że Moody’s nie docenia zdolności rządu do przeprowadzenia pogłębionych reform i wzmocnienia popytu oraz przecenia wyzwania stojące przed gospodarką Państwa Środka.
Optymizmu chińskich władz nie podzielają także analitycy banku Societe Generale. Uznali, że Państwo Środka znalazło się już wśród „czarnych łabędzi”, czyli państw, które niosą w sobie bardzo ciężkie do przewidzenia ryzyka. W tym przypadku może to być wojna handlowa, a w jej rezultacie twarde lądowanie chińskiej gospodarki, pogłębione przez silnego dolara. W ubiegłym roku gospodarka chińska wzrosła o 6,7 proc. W tym najbardziej optymistyczne prognozy mówią o wzroście 6,6 proc.
Mimo rosnących problemów Chiny nie ustają w projektowaniu wielkich inwestycji. Jedną z nich ma być Pas i Szlak. Gdy Amerykanie zrezygnowali z Partnerstwa Transpacyficznego, będzie to najważniejszy w świecie kanał przepływu towarów. Prezydent Xi wyasygnował ostatnio dodatkowe 113 mld dolarów na jego budowę. Rząd Chin spodziewa się, że doprowadzi w ten sposób do ożywienia w globalnej gospodarce, na czym ma zamiar dobrze zarobić.
Unia przed wyzwaniami
Wyniki wyborów w Austrii, Holandii i Francji dają nadzieję, że fala populizmu w Europie opada. Jeżeli ta tendencja się utrzyma, krajem, który najwięcej straci na kryzysie w UE będzie Wielka Brytania. Komisja Europejska nie zamierza bowiem stosować wobec niej taryfy ulgowej. Chce wystawić Brytyjczykom rachunek na 100 mld euro (suma składek do roku 2020). Ci odpowiadają, że go nie zapłacą. Mocniejsze karty niż wyspiarze mają jednak w tej rozgrywce państwa unijne, które działają na tym obszarze nad wyraz zgodnie. A Wielkiej Brytanii grozi utrata swobodnego dostępu do wspólnego rynku. Brexit nie będzie więc bezbolesny.
Z jeszcze większymi problemami boryka się ciągle Grecja. Musi ona spłacić w lipcu 7,3 mld euro zaciągniętych wcześniej kredytów. Takich pieniędzy oczywiście nie ma. Potrzebuje kolejnej pożyczki i umorzenia części długów. Nie może na to liczyć bez porozumienia z ministrami finansów strefy euro i Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Greckie władze, by otrzymać pieniądze, zdecydowały się na obniżki emerytur i podwyżki podatków, co wywołało niepokoje społeczne, a na dodatek nie zadowoliło negocjatorów. .
Jeżeli natomiast chodzi o tempo wzrostu unijnej gospodarki, to widać wyraźnie, że wychodzi ona z dołka. W pierwszym kwartale 2017 r. kraje Europy Środkowo-Wschodniej rozwijały się w tempie 3–4 proc. PKB. W strefie euro tempo wzrostu było tylko nieco słabsze. Indeks koniunktury PMI ciągle utrzymuje się na wysokim poziomie – 56,8 pkt. Wskaźnik powyżej 50 pkt oznacza, że gospodarka nie zamierza hamować.
Jeszcze lepiej wygląda gospodarka niemiecka. Kraje starej Unii zgłaszają nawet pretensje do Berlina, że swoim eksportem zalewa tamtejsze rynki i hamuje rozwój produkcji. Nam to nie przeszkadza, a wręcz odwrotnie. W towarach eksportowanych z Niemiec jest bowiem poważny polski wkład. Tylko na tym przykładzie widać, że pogodzenie interesów partnerów unijnych nie będzie łatwe.
Maciej Otrębski
Tagi: długi w Chinach, Donald Trump, Gospodarka USA, Piotr KUCZYŃSKI
Dodaj komentarz