To, co najciekawsze podczas Euro 2016, to oczywiście spotkania półfinałowe i finał. Typy specjalistów nie pozostawiały wątpliwości co do starcia Portugalii i z Walią – tutaj zdecydowanym faworytem byli Portugalczycy. Jednak w meczu Francji z Niemcami tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć…
Wielu kibiców wciąż żałuje, że podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej nie rozgrywane są mecze o brązowy medal, gdyż taki kraj jak Walia miałby dużo większe szanse na zdobycie jakiegokolwiek krążka. W potyczce z Portugalią bowiem wyszły na jaw wszystkie mankamenty dzielnie grających wyspiarzy, którzy całą swoją postawą na turnieju zdobyli serca kibiców.
Niestety – w półfinale Walijczykom najwyraźniej zabrakło sił, umiejętności, a krótka ławka rezerwowych nie dała trenerowi Colemanowi zbyt dużego pola manewru. Ostatecznie najpopularniejsze typy okazały się prawdziwe – odbył się mecz bez historii, w którym Portugalia bez większych problemów pokonała Walię 2:0 po bramkach Naniego i Cristiano Ronaldo i awansowała do finału.
Tam przyszło jej się spotkać z Francją, która niespodziewanie pokonała Niemców również w stosunku 2:0. I o ile samo zwycięstwo trójkolorowych nie było sensacją (typy wskazywały na bardzo wyrównane spotkanie), o tyle wynik już nieco dziwił wielu kibiców. Każdy spodziewał się zaciętego spotkania, na styku, a być może nawet dogrywki i karnych.
Tymczasem Niemcy dostali tzw. „bramkę do szatni” pod koniec pierwszej połowy z rzutu karnego autorstwa Antoine Griezmanna, a w 72 minucie zostali dobici – również przez napastnika Atletico Madryt, który został ostatecznie królem strzelców imprezy z 6 golami na koncie. Tym razem taktyka niemieckiego szkoleniowca z „fałszywym” napastnikiem nie zdała egzaminu, przez co jego posada wisiała po Euro na włosku. Ostatecznie Joachim Löw pozostał na swoim stanowisku, ale doskonałego humoru nie mógł mieć – w końcu to Francja i Portugalia spotkały się w wielkim finale imprezy.
Kto oglądał finały Euro 2004, rozgrywane w Portugalii, ten wie, jak bardzo gospodarze żałowali wówczas porażki z finale z Grecją. Grecja bowiem okazała się absolutnym fenomenem – skazywana na pożarcie w tym turnieju ekipa Otto Rehhagela grała bardzo defensywny futbol, ukierunkowany na niestracenie bramki, z rzadka kontrując swoich rywali. Efekt? „Prześlizgiwanie” się do kolejnych rund i wygrane maksymalnie po 1:0, często po dogrywkach albo dopiero w serii rzutów karnych.
Podczas Euro 2016 to z kolei Portugalczycy byli taką „Grecją”. Cztery remisy w regulaminowym czasie gry i dwa zwycięstwa (w tym 1:0 po dogrywce z Chorwacją) kazały sądzić, że jeśli Portugalia wygra finał, to będzie to jeden z najmniej efektownie grających Mistrzów Europy w historii.
Przebieg spotkania na to raczej nie wskazywał, choć powtarzał się schemat z poprzednich meczów Portugalii – rywale atakowali, często gościli pod bramką Rui Patrício, a Portugalczycy bazowali na kontrach oraz szybkości i technice Rolando, Naniego czy młodego Sanchesa. Jakby tego było mało gwiazda reprezentacji Portugalii, jeden z dwóch najlepszych piłkarzy na świecie – Cristiano Ronaldo –musiał zejść z boiska z powodu kontuzji już w 25 minucie spotkania.
Wydawało się, że wszystkie okoliczności sprzyjają Francuzom. Jednak los po raz kolejny pokazał, że potrafi nagrodzić ciężką pracę na boisku, poświęcenie i dyscyplinę taktyczną. Mimo, że Francuzi grali bardziej ofensywnie, efektowniej i mieli więcej sytuacji bramkowych, to Portugalia strzeliła jedynego gola z tym meczu. Bramkę w dogrywce, w 109 minucie spotkania, strzelił rezerwowy napastnik Éder.
Sensacja, której nie dawał nikt wiary stał się faktem! Męczący się w kolejnych meczach Portugalczycy ostatecznie wznieśli puchar Mistrzów Europy, a Cristiano Ronaldo zapłakał podczas tego finału dwa razy – podczas schodzenia z boiska z urazem oraz podczas świętowania wygranej.
Dodaj komentarz