Pływający pod grecką banderą tankowiec Sounion przewożący 150 tysięcy ton ropy został zaatakowany na Morzy Czerwonym 21 sierpnia 2024 roku przez jemeńskich bojowników Huti. Nikt z fińsko-rosyjskiej załogi nie zginął, jednak wystąpiła groźba katastrofy ekologicznej, ponieważ ropa już wydobywa się z płonącej jednostki. Wydarzenie to spowodowało powrót spekulacji, jak sytuacja w regionie wpłynie na światową gospodarkę?
Od czasu rozpoczęcia izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy w październiku 2023 roku popierani przez Iran jemeńscy rebelianci zaatakowali w sumie około 80 statków. Jeden ze statków został przez nich przejęty, a 2 zatopione. W odpowiedzi na Stany Zjednoczone i Wielka Brytania przeprowadziły serię ataków na cele w Jemenie rozpoczęły też operację „Prosperity Guardian”, mającą na celu zapewnienie bezpieczeństwa żeglugi. Ostatnie wydarzenia wskazują jednak, że mimo starań nie udało się powstrzymać ataków na statki w rejonie Morza Czerwonego.
Obawa przed atakami sprawiła, że wielu armatorów decyduje się przekierować swoje jednostki na o wiele dłuższy szlak wokół Afryki. Przedłużanie się tej sytuacji będzie miało coraz większy wpływ na handel światowy. Jak podają różne źródła, ruch statków przepływających korytarzem wiodącym przez Morze Czerwone spadł o połowę. Jednocześnie ruch statków wokół Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej podwoił się. Sytuację odczuł przede wszystkim Egipt, który czerpie dochody z opłat za przepływ Kanałem Sueskim.
Jak pisze portal defence24.pl: Warto jednak zauważyć, że przedłużający się konflikt może zacząć mieć wpływ na inne części świata, zwłaszcza na Europę, ponieważ zwiększone koszty wysyłki dotykają przeciętnego konsumenta. Sytuacja może się znacznie pogorszyć, jeśli dojdzie do coraz bardziej możliwej wojny między Izraelem a Hezbollahem w Libanie. (…) Problemem są zdecydowanie zdolności struktur militarnych i paramilitarnych w Jemenie, finansowanych i wspieranych przez Iran. Huti przygotowani są do długofalowych kampanii nękających cele lądowe oraz morskie, nawet względem państw dysponujących przewagą technologiczną.
Sytuacja wokół Morza Czerwonego dotyka 30 procent światowego transportu kontenerów i 13 procent całego światowego handlu. Tyle właśnie przepływało tym szlakiem. Zdaniem ekspertów Banku Światowego eskalacja konfliktu w regionie może spowodować kryzys na niespotykaną skalę. Przede wszystkim przekierowanie transportu na drogę wokół Afryki zwiększy o 53 procent długość rejsów. Dla armatorów oznacza to znaczne zwiększenie kosztów, a dla klientów wzrost opłat i wydłużenie czasu dostaw. Taka sytuacja będzie wpływać na wzrost inflacji.
Zmienia się również – zdaniem ekspertów Banku Światowego – sytuacja w różnych regionach świata. Porty nad Morzem Śródziemnym na przykład notują znaczny spadek przeładunków. Pewne regiony mogą jednak skorzystać z sytuacji. Bardziej opłacalne staje się lokowanie inwestycji w regionach położonych bliżej Europy. Większe inwestycje mogą być lokowane na przykład w krajach Afryki Północnej, jeśli te zapewnią odpowiedni klimat do inwestowania. Można powiedzieć, że – podobnie jak w czasach pandemii – wraca kwestia konieczności zabezpieczenia łańcuchów dostaw, ponieważ już dochodzi do zakłóceń spowodowanych problemami z transportem.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie najbardziej dotyka Europę, ponieważ aż 40 procent jej handlu z Azją odbywa się drogą przez Morze Czerwone. Po pandemii i skutkach wojny rosyjsko-ukraińskiej pojawił się więc kolejny czynnik zwiększający koszty życia Europejczyków.
Z drugiej strony rośnie zapotrzebowanie na usługi transportu kolejowego. Mimo sankcji zwiększa się jego skala drogą przez z Rosję. Dla Polski stanowi to szansę, ponieważ to przez nasz kraj przechodzą najwygodniejsze szlaki kolejowe łączące Europę z Azją. Zakłócenia na Bliskim Wschodzie powodują znaczny wzrost zainteresowania transportem kolejowym, którego wartość stale wzrasta. Europejskie firmy coraz chętniej korzystają z tej drogi.
Wojciech Ostrowski
Tagi: Bezpieczeństwo, geopolityka
Dodaj komentarz