Kolejne regiony przekraczają 75 proc. średniej unijnej PKB na mieszkańca i choćby z tego względu pula środków dla Polski będzie się zmniejszać – mówi minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński.
Czy przyjęty projekt budżetu Unii Europejskiej na lata 2021–2027 należy uznać za sukces czy porażkę polskiej polityki?
Na obecnym etapie prac nad następnym budżetem UE w ogóle nie należy rozpatrywać tego w tych kategoriach. Przede wszystkim ten projekt nie został jeszcze przyjęty. Propozycja przedstawiona przez Komisję Europejską daje początek negocjacjom, po których zakończeniu poznamy ostateczny kształt budżetu na kolejną perspektywę finansową. Przed nami zatem długa i żmudna batalia.
Na tym etapie naszym sukcesem jest to, że polityka spójności ma objąć wszystkie –bogatsze i biedniejsze – regiony, co jest ważne dla tych polskich województw, które przekraczają już 75 proc. średniej unijnej PKB per capita. Jeszcze w zeszłym roku wielu płatników netto chciało ograniczyć zakres i budżet tej polityki, wskazując, że nie przynosi Europie wartości dodanej. Dziś mówią, że jest ona ważną polityką inwestycyjną UE i powinna być kontynuowana na szeroką skalę.
Jak ocenia pan potencjalny wpływ ograniczenia środków unijnych wynikających z wyjścia Wielkiej Brytanii z UE i ewentualnego przesunięcia części funduszy do krajów Europy Południowej na polską gospodarkę i rozwój infrastruktury w naszym kraju?
Rozumiemy pewne obiektywne ograniczenia finansowe wynikające z Brexitu i nowych wyzwań stojących przed UE, jak migracje, zapewnienie bezpieczeństwa czy przeciwdziałanie zmianom klimatycznym. Stajemy się także coraz bogatsi, kolejne regiony przekraczają 75 proc. średniej unijnej PKB na mieszkańca i choćby z tego względu pula dla Polski będzie się zmniejszać. Pamiętajmy, że wszystkie kraje członkowskie wspólnie muszą dojść do porozumienia, bo wieloletni budżet UE przyjmowany jest jednomyślnie. Wszelkie propozycje o charakterze dyskryminacyjnym wobec Polski i regionu będą przez nas odrzucone.
Gospodarkę rynkową cechuje przechodzenie przez okresy dobrej koniunktury i spowolnienia gospodarczego. Jak pan ocenia możliwość osiągnięcia przez Polskę równie wysokiego jak obecnie wzrostu PKB w kolejnych latach i jakie największe zagrożenia dla tego rozwoju mogą pojawić się w najbliższym czasie?
Sztuka polega na tym, by maksymalnie wykorzystać okresy koniunktury i jak najlepiej zabezpieczyć się przed czynnikami spowalniającymi wzrost. Takie jest założenie rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju Nowy model rozwoju, który proponujemy to po pierwsze równomierny rozwój całego kraju. Po drugie, wielkość PKB przestaje być bożkiem, a dużo ważniejsza staje się jego jakość. Nie chodzi o to by rozbłysnąć jednorazowym, spektakularnym wynikiem, trzeba tworzyć warunki, by systematyczny wzrost utrzymywał się w długich okresach. Dlatego ustabilizowanie dynamiki wzrostu w okolicach 4 a nawet 5 proc. PKB, jak w ostatnich kilku kwartałach, byłoby dla naszej gospodarki sytuacją bardzo pożądaną.
Z jednej strony potwierdziłoby to, że wzrost jest zrównoważony, napędzany przez trzy silniki – konsumpcję, inwestycje i eksport – z drugiej zabezpieczyłoby przed tzw. przegrzaniem koniunktury. Oczywiście wiemy, że wpływ na to ma wiele czynników: wewnętrznych i pochodzących z naszego otoczenia zewnętrznego. Dziś gospodarki narodowe funkcjonują w globalnym systemie naczyń połączonych. Niemcy to nasz główny partner handlowy i dużo zależy od sytuacji u naszych zachodnich sąsiadów, która ma największy wpływ na eksportowy silnik polskiego PKB.
Dane publikowane w kolejnych miesiącach przez GUS, pozwalają z optymizmem patrzeć na perspektywy dalszego rozwoju polskiej gospodarki. Wzrost produkcji przemysłowej i zamówień w przemyśle, coraz wyższa dynamika inwestycji przedsiębiorstw, historycznie niska stopa bezrobocia to tylko niektóre wskaźniki, potwierdzające, że obraliśmy dobry kurs. Niewątpliwie pozytywne zjawiska dla gospodarki, takie jak: niskie bezrobocie i inwestycyjne przyspieszenie, niestety mają też efekty uboczne, których przejawem są niedobory na rynku pracy oraz wzrost jej kosztów i wyższe ceny materiałów np. budowlanych. To obecnie wyzwania, z którymi musimy sobie poradzić. Rząd pracuje nad tym, m.in. przygotowując mądrą, uwzględniającą aspekty gospodarcze, politykę migracyjną i ułatwienia w zatrudnianiu pracowników o najbardziej potrzebnych kwalifikacjach.
Czy innowacyjność jest pana zdaniem efektem działania „niewidzialnej ręki rynku” czy realizacji długofalowych programów rządowych?
By w pełni rozwinąć skrzydła i wykorzystać swój potencjał, przedsiębiorcy muszą mieć swobodę prowadzenia działalności – czynnik rynkowy jest tu zatem nieodzowny. Ale zdając się wyłącznie na „niewidzialną rękę rynku” wiele firm może ze swoim pomysłem na zawsze pozostać w przysłowiowym garażu. To prawda, łatwo wskazać globalne dziś marki, które tak zaczynały, ale też nigdy nie dowiemy się ile pomysłów przepadło, bo nie znalazły promotora. Dlatego uważamy, że „niewidzialna ręka rynku” i „pomocna dłoń państwa”, działając razem mogą zdziałać więcej.
Innowacje wymagają inwestycji, a przy tym są bardzo ryzykowne. Państwo, dysponując przecież pieniędzmi publicznymi, musi stawiać sobie pytanie o granice tego ryzyka, bacząc też na regulacje unijne, bo korzystamy przecież z ogromnych pieniędzy z UE.
Mimo tych ograniczeń sądzę, że ekosystem start-upów, i w ogóle innowacji, jest w Polsce dość rozbudowany. Model wspierania innowacji w Polsce, który uważamy za najskuteczniejszy i który realizujemy, to wsparcie na każdym etapie procesu powstawania innowacji: od fazy tworzenia się pomysłu, poprzez etap prac badawczo-rozwojowych, w tym przygotowanie prototypu, aż po komercjalizację wyników prac B+R i wprowadzenie produktu na rynki międzynarodowe. Na to wszystko są środki w programach unijnych. Mamy również program Start in Poland, który realizuje Polski Fundusz Rozwoju. Uważam też, że musimy postawić na rozwój funduszy venture capital, które ryzyko mają zapisane w swoim DNA.
Czy rządowy program Mieszkanie Plus może negatywnie wpłynąć na rynek deweloperski w Polsce?
Oferta mieszkań, które powstają w programie Mieszkanie Plus jest uzupełnieniem oferty rynkowej. W Polsce brakuje mieszkań na wynajem, jest ich tylko około 4 proc., a w innych krajach 30 proc., dlatego chętni na mieszkania, których nie stać na zakup byli skazani na kredyt hipoteczny na całe życie, bo nie mieli alternatywy. My to zmieniamy, bo przeznaczamy ponad 6 mld zł na budowę mieszkań komunalnych, których do 2025 r. może powstać nawet 177 tys. Uruchomiliśmy też budowę mieszkań na wynajem o dostępnym czynszu. Prawie 40 proc. społeczeństwa nie stać na kredyt, a są za bogaci na mieszkania komunalne. Dlatego mieszkania na wynajem z opcją docelowego nabycia własności są właśnie dla nich. Takiej oferty deweloperskiej nie było na rynku.
Sądzę, że przygotowane przepisy powinny pozytywnie wpłynąć także na rynek deweloperski, bo stworzyliśmy podstawy prawne do oferowania mieszkań na wynajem z opcją wykupu wszystkim rynkowym graczom, także deweloperom. To szansa dla firm na rozwinięcie działalności w obszarze wynajmu mieszkań i zarządzania zasobem mieszkaniowym w imieniu inwestorów.
Kiedy będziemy mogli obserwować pierwsze efekty przygotowanej przez Radę Ministrów specustawy mieszkaniowej?
Pierwsze wnioski inwestorów do gmin o uchwały lokalizacyjne powinny wpłynąć do gmin na przełomie roku. Koncepcje urbanistyczno-architektoniczne muszą przygotować dla profesjonaliści – projektanci, architekci, urbaniści. Wiem, że przygotowanie koncepcji zgodnie z wysokimi standardami urbanistycznymi, których wymagamy na podstawie nowych przepisów, jest czasochłonne. Tej jesieni rady gmin czeka zmiana wynikająca z wyborów samorządowych, więc nie spodziewam się wniosków wcześniej niż po ogłoszeniu wyników. Inwestorzy cenią sobie pewność rozstrzygnięć i trwałość decyzji, Mieszkania będą powstawać na podstawie specustawy mieszkaniowej już w przyszłym roku. Dodatkowo pierwsze efekty specustawy, a więc wprowadzenie do prawa budowlanego zapisów Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych, pomogą nam wszystkim, bo budynki, które powstaną od teraz będą lepiej dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami innymi niż wyłącznie niepełnosprawność ruchowa.
Rząd zapowiada, że w ciągu 10 lat liczba mieszkań przypadających na 1000 mieszkańców osiągnie w Polsce średnią europejską. Z drugiej strony firmy budowlane mają problemy z realizacją zamówień, m.in. ze względu na brak pracowników. Czy nie uważa pan, że sytuacja ta może zagrozić realizacji rządowych planów?
Dlatego z jednej strony musimy uzupełniać te niedobory, a z drugiej – wprowadzać innowacje. Jeśli chodzi pracowników, to projekt polityki migracyjnej, wprowadza zmiany w systemie uznawania kwalifikacji zawodowych w budownictwie. W przypadku drugiej kwestii w lipcu uruchomiliśmy konkurs na innowacyjne rozwiązania technologiczne dla osiedla z prefabrykatów w ramach programu Mieszkanie Plus. Zadaniem zespołów projektowych będzie przygotowanie do wdrożenia w Polsce współczesnego prefabrykowanego budownictwa mieszkaniowego. Prefabrykacja to efektywna forma budownictwa, która może pomóc skutecznie rozwiązać problem niedoboru mieszkań w Polsce. Przy obecnych kosztach związanych z dostępnością pracy i wyrobów budowlanych konieczne jest poszukiwanie nowych technologii. Wypracowanie nowoczesnych, powtarzalnych rozwiązań technologicznych pozwoli na obniżenie kosztów produkcji mieszkań na rynku oraz zwiększy skalę realizowanych inwestycji. Nie lekceważymy sygnałów rynkowych a jednocześnie aby rozwiązać problemy mieszkaniowe Polaków musimy budować rocznie więcej o kilkadziesiąt tysięcy mieszkań. Już w tym roku liczba mieszkań oddanych do użytkowania będzie znacznie większa niż w ostatnich latach, ale nadal musimy budować więcej, żeby osiągnąć europejską średnią.
Rozmawiał Stanisław Krakowski
Tagi: inwestycje, Mieszkanie Plus, minister inwestycji i rozwoju, minister Kwieciński, polska gospodarka, rozmowa, wywiad
Dodaj komentarz