Co czeka polską gospodarkę po wyborach parlamentarnych, nikt nie wie. Najbardziej niepokojące są zapowiedzi wyraźnego zwiększenia wydatków publicznych. Ma to się odbywać w sytuacji, gdy światowa i unijna gospodarka spowalniają. Podstawową przyczyną tego procesu jest spadek tempa wzrostu w Chinach. Już nie będą one chłonąć na wielką skalę surowców i wyrobów, powstałych w krajach rozwiniętych.
Dotkliwie odczuje to np. gospodarka niemiecka, dla której eksport do Chin był od lat motorem napędzającym koniunkturę. Polskę, silnie związaną z gospodarką niemiecką, może więc czekać twarde lądowanie. Na taką okoliczność trzeba reagować gromadzeniem rezerw finansowych, a nie wydawaniem ich pod publiczkę. Przedsiębiorcy dobrze o tym wiedzą. A politycy? Zobaczymy. Nie ulega wątpliwości, że nad polską gospodarką gromadzą się czarne chmury. Czy ktoś je rozpędzi?
Projekt ustawy budżetowej na rok 2016, opracowany przez poprzedni rząd, jest realistyczny, zgodny z regułą wydatkową, i stwarza szanse na kontynuację stabilizacji finansów publicznych w Polsce. Pod względem planowanych wydatków w dużym stopniu zachowana została wstrzemięźliwość, co zasługuje na odnotowanie w roku wyborczym.
Jednak podobnie, jak w przypadku budżetu na bieżący rok, jeden z głównych parametrów makroekonomicznych – stopa inflacji – został założony na zawyżonym poziomie, co stwarza zwiększone ryzyko, że planowane dochody podatkowe nie zostaną osiągnięte, w szczególności z VAT, podobnie jak w przypadku wykonania budżetu tegorocznego.
Do najnowszych czynników niepewności, które nie są dostatecznie brane pod uwagę, należą: niebezpieczeństwo dalszego pogłębienia się recesji w Rosji, Ukrainie i na Białorusi, gdzie trafia nadal około jedna dziesiąta polskiego eksportu, oraz oznaki nagłego słabnięcia gospodarki Chin. Może to mieć negatywny wpływ na eksport niemiecki.
Nie do końca też rozpoznany jest możliwy efekt spodziewanej podwyżki stóp procentowych w USA wobec kursów walut, w tym złotego polskiego. Obecnie dominuje przekonanie o lekkim umacnianiu się złotego wobec głównych walut, jednak ten scenariusz nie musi sprawdzać się w zmienionej sytuacji.
Jeśli chodzi o stopę inflacji na 2016 rok (1,7 proc.), lokuje się ona wśród najwyższych dostępnych prognoz ekonomicznych dla Polski, w tym znacząco powyżej ostatniej prognozy komisji europejskiej. Przewidywania rządu dotyczące wzrostu zatrudnienia (+0,8 proc.), należy natomiast uznać za uzasadnione.
Rok 2016 będzie ciągle okresem, w którym przedsiębiorcy ostrożnie będą zwiększać popyt na pracę, preferując restrukturyzację zatrudnienia (poszukiwanie pracowników o wyższych kwalifikacjach, o wyższych kompetencjach) przy silniejszym wzroście wynagrodzeń. Dlatego wynagrodzenia mogą w 2016 roku rosnąć w tempie nawet wyższym, niż zakłada rząd. Wpłynie na to także dość wysoki wzrost wynagrodzenia minimalnego (rząd przyjął ostatecznie 1850 zł) w 2016 roku, który wywoła efekt przenoszenia się, czyli wzrostu wynagrodzeń powyżej wynagrodzenia minimalnego.
Obecnie, podobnie jak w latach poprzednich, inwestycje nie natrafiają jeszcze na barierę finansowania, bowiem przedsiębiorstwa zakumulowały w ostatnich latach kapitał, który pozwala im finansować część inwestycji ze środków własnych, a także tworzy podstawę do efektywnej współpracy z bankami. Jednak w 2016 roku dostęp firm do zewnętrznego finansowania na potrzeby inwestycyjne może być trudniejszy, przede wszystkim ze względu na nowe regulacje dotyczące sektora bankowego.
Uwzględniając wszystkie powyższe uwagi, należy uznać, że przyjęte przez rząd makroekonomiczne założenia do budżetu na 2016 rok są wykonalne, z niewielkim zastrzeżeniem wobec prognozy wzrostu produktu krajowego brutto i znaczącym wobec przyjęcia zawyżonej prognozy stopy inflacji.
Stopa bezrobocia rejestrowanego spadła we wrześniu br. do 9,9 proc. – w końcu nastąpił długo wyczekiwany moment, w którym stopa bezrobocia osiągnęła wartości jednocyfrowe. Tak niski odsetek osób zarejestrowanych jako poszukujące pracy był bardzo rzadko notowany na przestrzeni ostatnich 20 lat – komentuje Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP.
Prognoza Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, zgodnie z którą w trakcie wakacji stopa bezrobocia spadnie poniżej 10 proc., zrealizowała się z pewnym opóźnieniem. Na przestrzeni ostatnich lat niezwykle rzadko obserwowaliśmy tak dobrą wartość tego wskaźnika. Z jednocyfrową stopą bezrobocia mieliśmy ostatnio do czynienia przez 8 miesięcy w 2008 roku, a jeszcze wcześniej – przez siedem miesięcy w 1998 roku.
W przeciwieństwie do sytuacji sprzed 7 lat tym razem nie mamy do czynienia z na tyle silnym ożywieniem na rynku pracy, by powodowało ono – jak w tamtym okresie – dynamiczny wzrost wynagrodzeń oraz silną konkurencję między pracodawcami o pracowników. Wydaje się to pochodną obniżenia naturalnego poziomu bezrobocia w Polsce, co jest efektem emigracji zarobkowej, stopniowego osiągania wieku emerytalnego przez osoby dotknięte strukturalnym bezrobociem, a także efektywniejszego zwalczania zjawiska fikcyjnego bezrobocia.
Niestety jednocyfrowy poziom bezrobocia prawdopodobnie nie utrzyma się zbyt długo. Jeśli koniunktura gospodarcza będzie nam sprzyjać, w październiku mamy szansę na nieznaczny spadek odsetka osób pozostających bez zatrudnienia. Jednak już począwszy od listopada nastąpi wzrost bezrobocia związany z zakończeniem prac sezonowych. Na koniec roku stopa bezrobocia rejestrowanego prawdopodobnie wzrośnie nieznacznie powyżej poziomu 10 proc.
Czr
Tagi: BCC, Business Centre Club, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP
Dodaj komentarz