Wskutek wejścia w życie w 2011 roku art. 54 ust. 5 ustawy o działalności leczniczej, zdecydowanie trudniejsze stało się włączenie zewnętrznych podmiotów finansowych w relację między dostawcami a szpitalami. Tym samym dostawcy znaleźli się w fatalnej sytuacji. Tym gorszej, że zgodnie z ustawą o terminach zapłaty w transakcjach handlowych z 2013 roku, o ile podmioty publiczne powinny rozliczać się z przedsiębiorcami w ciągu 30 dni, o tyle szpitale zostały z tego obowiązku wykluczone. Dla nich obowiązuje 60-dniowy termin.
Dostawcy szpitali na płatność od zamawiającego mogą czekać nawet dwa miesiące, ale to dopiero początek. Jeżeli należność nie zostanie w tym czasie uregulowana, pozostają im dwa wyjścia. Albo wejdą na ścieżkę sądową – długotrwałą i kosztowną. Albo spróbują swoją wierzytelność sfinansować, ale nie mogą tego zrobić od ręki.
Najpierw trzeba uzyskać zgodę podmiotu tworzącego. Podmiotu tworzącego nie obowiązują żadne terminy, zgodę wydaje albo nie na podstawie bardzo niedookreślonych przesłanek. Dodatkowo zgoda nie jest decyzją administracyjną, więc dostawcom nie przysługuje żadna możliwość zaskarżenia odmowy wydania zgody.
Joanna Niedzielska, prezes Arteria, uważa, że sytuacja w sektorze usług medycznych jest patologiczna. Prowadzi do zawężania asortymentu, braku innowacyjności w branży oraz stopniowej eliminacji z rynku podmiotów gospodarczych będących nie tylko dostawcami dla szpitali, ale również pracodawcami dla wielu ludzi i płatnikami wysokich zobowiązań podatkowych.
– Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której SPZOZ-y notorycznie wstrzymują się z zapłatą za dostarczone usługi i towary. Wiedzą, że ich kontrahenci nie będą spieszyli się ze skierowaniem sprawy do sądu – twierdzi. – Jest to spowodowane obawą przed wykluczeniem przy kolejnych przetargach, albo prozaicznie – brakiem środków. Tym samym dostawcy szpitali de facto kredytują ich działalność.
– Trzeba w końcu zadać pytanie, dlaczego przedsiębiorcy z naszej branży nie mogą sięgać po standardowe i praktykowane w obrocie rozwiązania, takie jak umowy factoringu, forfaitingu czy też cesji wierzytelności, która w aktualnym stanie prawnym jest w zasadzie niemożliwa – dodaje.
Podobnego zdania jest Krzysztof Rdest, prezes firmy EMKA S.A. „Organy założycielskie bardzo rzadko wyrażają zgodę na cesję wierzytelności szpitali – mówi. – Takie postępowanie leży naturalnie w ich interesie, jednak stanowi ono poważne zagrożenie dla płynności finansowej przedsiębiorstw w naszym sektorze. W przypadku opóźnień zapłaty można oczywiście próbować skierować sprawę na drogę sądową, ale z własnej praktyki wiem, że taki proces potrafi trwać nawet trzy lata i generować ogromne koszty. Z praktycznego punktu widzenia jest to zatem rozwiązanie niekorzystne. Uważam, że uwolnienie możliwości dokonywania cesji i obrotu wierzytelnościami szpitali jest konieczne, żeby uratować firmy działające w branży.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zwraca uwagę na zależność dwóch stron konfliktu. Zakłady opieki zdrowotnej nie mogą pozwolić sobie na przerwanie dostaw. Z kolei dostawcy nie mogą wiecznie kredytować szpitali. Rzeczywistym problemem polskiej służby zdrowia jest drastyczne niedofinansowanie. Same szpitale są nierentowne już na poziomie procedur i w tej chwili potrzebują minimum dodatkowych dwóch miliardów złotych. Próby przerzucenia kosztów opieki zdrowotnej na przedsiębiorców poprzez wymuszanie na nich kredytowania szpitali nie mogą już dłużej trwać. Konieczna jest gruntowna reforma systemu opieki zdrowotnej, a nie wynajdywanie „kozłów ofiarnych” w postaci podmiotów finansowych, dzięki którym – między innymi – udało się zmniejszyć wartość długów szpitali z tytułu dostaw usług i towarów.
Tagi: Dostawcy szpitali, faktury, Joanna Niedzielska, Krzysztof Rdest, płatności, prezes Arteria, prezes firmy EMKA S.A., szpitale
Dodaj komentarz