Z jednej strony wielowiekowa tradycja, z drugiej ewolucja prawa, które wyznacza konkretne kryteria dla gmin uzdrowiskowych. Jeszcze z innej strony, „Zdrój” to kolejny instrument marketingowy samorządowców, którzy pod ciężarem coraz to nowych obowiązków, szukają efektywnych sposobów, dzięki którym przynajmniej zbliżą się do bilansowania budżetu. Kuracjusze też częściej kręcą nosem – by ich zadowolić trzeba się trochę bardziej postarać. Mimo niełatwych czasów polskie gminy uzdrowiskowe zbytnio nie mogą narzekać.
Polskie doświadczenie w kwestii polityki uzdrowiskowej, także w kontekście legislacyjnego porządku, jest nie do przecenienia. Jak czytamy w pracy Kamila Sikory „Szczególny status gmin uzdrowiskowych w Polsce” (2014 rok): „Pierwsze wzmianki o powstaniu uzdrowisk na ziemiach polskich pochodzą z przełomu XII i XIII wieku. W ówczesnym czasie doszło do powstania takich uzdrowisk, jak: Cieplice, Lądek-Zdrój i Szczawno. W kolejnych wiekach, wraz z rozwojem medycyny i lecznictwa uzdrowiskowego, postępował dynamiczny rozwój uzdrowisk w Polsce. W XVII wieku doceniono walory lecznicze Buska, Ciechocinka, Dusznik, Kołobrzegu, Kudowy, Nałęczowa, Połczyna czy Inowrocławia.”
Skoro od wieków mieliśmy z tym zagadnieniem do czynienia, to trudno nie przypuszczać, że prędzej, czy później nie wpadlibyśmy na pomysł jego uporządkowania pod kątem prawnym. I rzeczywiście. O takich przepisach nad Wisłą możemy mówić już pod koniec XIX wieku. Pierwszy raz termin „uzdrowisko” usankcjonowano ustawą z 1922 roku, która obowiązywała aż do 1966 roku. Tę uchylono dopiero w 2005 roku, wprowadzając nową ustawę – obowiązującą (z kilkoma poprawkami) do dzisiaj.
„Ustawa określa zasady oraz warunki prowadzenia i finansowania lecznictwa uzdrowiskowego, prowadzenia w nim nadzoru, kierunki lecznicze uzdrowisk, zasady nadawania obszarowi statusu uzdrowiska albo statusu obszaru ochrony uzdrowiskowej i ich pozbawiania, zadania gmin uzdrowiskowych. Ustawodawca wprowadza m.in. definicję uzdrowiska, obszaru ochrony uzdrowiskowej, stref ochronnych oraz – po raz pierwszy – pojęcie gminy uzdrowiskowej” – wskazuje w swojej pracy Kamil Sikora.
Zgodnie z tymi przepisami gminą uzdrowiskową określamy taką gminę, której terenowi lub jego części nadano status uzdrowiska w celu wykorzystania i ochrony znajdujących się na jego obszarach naturalnych surowców leczniczych i prowadzenia lecznictwa uzdrowiskowego. Jakie są warunki do uzyskania statusu gminy uzdrowiskowej? Są to: posiadanie klimatu o właściwościach leczniczych; funkcjonowanie na terenie gminu zakładu lecznictwa uzdrowiskowego i urządzeń lecznictwa uzdrowiskowego; posiadanie złoża naturalnych surowców o potwierdzonych właściwościach leczniczych; wypełnianie określonych warunków środowiskowych (dotyczących gleby, wody etc.) oraz posiadanie infrastruktury technicznej w zakresie gospodarki wodno-ściekowej, energetycznej, a także w zakresie transportu zbiorowego.
Gra warta świeczki
Wydawać by się mogło, że gra niekoniecznie warta świeczki. Za wcześnie jednak na takie wnioski przed otwarciem kufra z korzyściami, a jest ich całkiem sporo. Wiedzą o tym doskonale chociażby w gminie Jaworze, gdzie toczona jest batalia o powrót po latach do członu „Zdrój” w nazwie miasta, ale absolutnie nie o semantykę tutaj chodzi.
W Jaworzu tradycje uzdrowiskowe sięgają 1862 roku. Teraz chcą do nich wrócić. Pierwszym krokiem było poświadczenie Polskiej Akademii Nauk o leczniczych właściwościach tutejszego klimatu. Już na wiosnę bieżącego roku samorządowcy powołali spółkę, której zadaniem jest doprowadzenie do koncesji wydobywania solanki. Przygotowano się do pozyskania 3 mln zł z programów europejskich na budowę domu zdrojowego. – Zyskają nasi mieszkańcy, a ponadto będziemy częściej odwiedzani. Pieniądze zostawiane przez gości pomogą też budżetowi gminy – przekonują tamtejsi samorządowcy.
Marketingowe zyski takiej polityki są oczywiste. Chociaż po latach skręcania polskich samorządów w kierunku rekreacji i turystyki możliwości powoli się wyczerpują, to rynek uzdrowiskowy ciągle ma potencjał. Zwłaszcza biorąc pod uwagę otwarte granice w Unii Europejskiej. W tym miejscu trzeba jeszcze dodać, że status gminy uzdrowiskowej daje możliwość władzy ustawodawczej (tejże rady gminy, rady miasta) ustalenia opłaty uzdrowiskowej, która ustawowo nie może przekroczyć 4,26 zł dziennie. I z pewnością stanowi ważną pozycję w tabelach skarbników tych gmin.
Istotnym elementem rozwoju tego segmentu rodzimej gospodarki jest otwarcie na współpracę. Przykładem jest pozew zbiorowy przeciwko Fundacji ClientEarth, która w swoim raporcie wskazała, iż w większości polskich gmin uzdrowiskowych występuje problem zanieczyszczonego powietrza. Tu zdecydowanie najbardziej na akcent zasługuje ów wspólny mechanizm walki o dobre imię, a co za tym idzie świadomość konsekwencji tego typu zarzutów dla całego rynku.
Zakasać rękawy
Na innych frontach powinno jednak być zdecydowanie lepiej. Wynika to chociażby z rządowych zapowiedzi, a te akurat nie powinny się zmienić nawet jak mocnej modyfikacji ulegnie sam gabinet. Mowa tutaj o szeroko rozumianej polityce pro-seniorskiej, w której gminy uzdrowiskowe w oczywisty sposób zajmują należyte miejsce. Było to szczegółowo omawiane na zeszłorocznym XXIII Kongresie Uzdrowisk Polskich, kiedy w roli gospodarza wystąpiła Krynica.
– Wobec przyjętej przez rząd Długofalowej Polityki Senioralnej na lata 2014–2020, mając na uwadze wydłużony do lat 67 wiek emerytalny, to właśnie lecznictwo uzdrowiskowe oraz związana z nim tak zwana turystyka medyczna stanowić może – wzorem wielu innych krajów członkowskich UE – istotny czynnik profilaktyki i rehabilitacji, mającej na celu m.in. utrzymanie dłuższej aktywności zawodowej – nie mieli wątpliwości organizatorzy kongresu.
Wniosek jest jeden: zakasać rękawy i ostro do roboty. Nie tylko polityka rządu w sprawie osób starszych świadczy o tym, że polskie uzdrowiska w kolejnych latach na nudę nie będą mogły narzekać. Taki, a nie inny system życia, polegający na wyczerpującej pracy do późnych godzin, wskazuje na możliwe wybory krótkiego, nawet 2–3-dniowego odsapnięcia od przetłaczającej rzeczywistości. Nie bez znaczenia jest moda na zdrowe i ekologiczne życie, która przekłada się na zainteresowanie uzdrowiskową ofertą również przez 30- i 40-latków.
By jednak być tego pewnym, nie wolno siedzieć z założonymi rękami. Bezwzględnie w wielu polskich uzdrowiskach potrzebne są przede wszystkim pieniądze. Rozwój w kierunku spa i wellness też kosztuje. Za chwilę, kiedy ruszą pierwsze programy finansowe z nowej siedmiolatki unijnej, okaże się, kto swojej szansy nie przespał.
O formach rozwoju – właśnie w kontekście zmian europejskich i światowych – ma być prowadzona dyskusja na XXIV Kongresie Uzdrowisk Polskich. W tym roku w Inowrocławiu (28–30 wrzesień). Tematy przygotowanych sesji plenarnych będą dotyczyły kwestii ważnych zarówno dla włodarzy miast i gmin, przedsiębiorców, przedstawicieli świata nauki, jaki i branży turystycznej, lecznictwa uzdrowiskowego, marketingu i reklamy. Tematyczne panele dyskusyjne z kolei mają dostarczyć informacji na temat nowoczesnych trendów prozdrowotnych występujących w rozwoju uzdrowisk i turystyce uzdrowiskowej; konieczności certyfikacji usług uzdrowiskowych, wellness i spa; możliwości współpracy i pozyskania środków w ramach przyszłych programów unijnych.
Wielowiekowe doświadczenie
Obecnie w Polsce status uzdrowiska posiadają 44 gminy: Augustów, Busko-Zdrój, Ciechocinek, Cieplice Śląskie-Zdrój, Czerniawa, Dąbki, Długopole-Zdrój, Duszniki-Zdrój, Goczałkowice-Zdrój, Gołdap, Horyniec-Zdrój, Inowrocław, Iwonicz-Zdrój, Jedlina-Zdrój, Kamień Pomorski, Kołobrzeg, Konstancin-Jeziorna, Krasnobród, Krynica-Zdrój, Kudowa-Zdrój, Lądek-Zdrój, Muszyna, Nałęczów, Piwniczna-Zdrój, Polanica-Zdrój, Polańczyk, Połczyn-Zdrój, Przerzeczyn-Zdrój, Rabka-Zdrój, Rymanów-Zdrój, Solec-Zdrój, Sopot, Supraśl, Swoszowice, Szczawnica, Szczawno-Zdrój, Świeradów-Zdrój, Świnoujście, Ustka, Ustroń, Wapienne, Wieniec-Zdrój, Wysowa, Żegiestów-Zdrój. Wśród nich znajdują się uzdrowiska o znaczeniu międzynarodowym, do których należą: Busko-Zdrój, Ciechocinek, Iwonicz-Zdrój, Krynica-Zdrój, Kudowa-Zdrój, Nałęczów, Polanica-Zdrój oraz Szczawnica. To bez cienia wątpliwości olbrzymi potencjał, podbudowany wielowiekowym doświadczeniem. Dzisiaj i dla nich wyzwania są zupełnie nowe, a tempo gospodarczej gotowości tylko przyspieszyło. O tym wszystkim wiedzą sami zainteresowani. Już od dawna przyglądali się funduszom europejskim. Są przygotowani.
Być może nie wszystkim uda się w perspektywie następnych dekad, być może część nie wytrzyma siły krajowej i europejskiej konkurencji. Można jednak zarówno o polskie gminy uzdrowiskowe, jak i całą rodzimą branżę być spokojnym. Już nieraz pokazały, że potrafią o siebie walczyć. A że w najbliższych latach owe „boje” mogą być bardzo ciekawe, że teraz trzeba będzie działać na wielu frontach równolegle? Z pozycji kuracjusza wszak to tylko ciekawiej.
Michał Tabaka
Tagi: gminy uzdrowiskowe, kurort, medycyna uzdrowiskowa, samorząd, sanatorium, uzdrowisko, zdrój
Dodaj komentarz