W tej chwili nie możemy sobie pozwolić na obniżenie poprzeczki i mniejsze plony niż te, które udało nam się wypracować, bo przekreślilibyśmy sobie drogę do rozwoju. Cały czas dążymy do poprawy wyników i stawiamy na coraz to nowe odmiany – mówi Władysław Brzozowski, właściciel Gospodarstwa Rolnego Produkcyjno-Nasiennego w Mienianach k. Hrubieszowa
Władysław Brzozowski – W 1999 roku wydzierżawiliśmy od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Lublinie 300 ha ziemi po dawnym PGR-ze w Dziekanowie. Od tamtej pory powiększyliśmy nasze gospodarstwo do 530 ha. Specjalizujemy się w uprawie zbóż nasiennych, przeznaczonych na sprzedaż rolnikom indywidualnym, które ze względu na jakość plonów cieszą się dużą popularnością. Świadczyć może o tym fakt, że zaopatrujemy nie tylko okolicznych rolników z regionu, lecz także często mamy zapytania z dużych, mocno oddalonych gospodarstw, np. z Pomorza. Uprawiamy przede wszystkim pszenicę w wielu odmianach, które są poddawane selekcji pod kątem wydajności – zajmują one 220 ha, przy czym około 30 proc. jest sprzedawane jako materiał siewny. Poza tym 130 ha areału zajmuje rzepak, na 100 ha uprawiamy buraki cukrowe, a na 70 ha kukurydzę. Uprawiamy też nieznacznie ilości jęczmienia.
Władysław Brzozowski – Bardzo pozytywnie, zwłaszcza że dobrze pamiętam czasy PRL-u i mogę porównać obecną sytuację z ówczesnym rolnictwem. Aktualnie mamy przewagę ilościową i jakościową uprawianych odmian, w tym bardzo dobrych gatunków sprowadzanych z Niemiec i Francji, które – mimo że tam klimat jest łagodniejszy – doskonale sprawdzają się w polskich warunkach. Co więcej, nasze uprawy w niczym nie ustępują zagranicznym. Tyle że dziś ceny pszenicy są o połowę niższe, z kolei środki produkcji, takie jak środki ochrony roślin czy części zamienne do maszyn, nieznacznie zdrożały. To poważny problem, który martwi rolników, bo zapowiadają się piękne plony, a z rynkiem zbytu jest problem. Państwo powinno wspierać gospodarkę rolną i pomagać w znajdowaniu odbiorców za granicą, niestety musimy radzić sobie sami.
Władysław Brzozowski – Rolnictwo najbardziej spowalniają dziś ceny, bo jako gospodarstwo nie możemy nic zaplanować, skoro nie znamy cen płodów rolnych na przyszły rok. W PRL-u nie było żadnych problemów z finansowaniem gospodarstwa, co miesiąc przedstawiciele banku kontrolowali zasoby i zbiory, a dziś można mieć pełne magazyny i trudności z uzyskaniem kredytu, bo mamy takie czasy, że sprzedaż stoi pod znakiem zapytania. Do niedawna dużym problemem był stan dróg lokalnych, choć w tym zakresie jest już znacznie lepiej, bo gminy sporo zainwestowały w infrastrukturę. Katastrofalnie wygląda sytuacja ze scaleniem gruntów, mimo że minęło już 25 lat od transformacji. Pilnych działań wymaga też melioracja, która nie sprowadza się do odprowadzania wody, lecz obejmuje cały system regulacji na ziemiach uprawnych. Jak można efektywnie gospodarować, kiedy nikt nad tym nie panuje?
Władysław Brzozowski – Nie można zaprzeczyć, że UE pomogła polskim rolnikom, ale z drugiej strony jak tylko Unia zaczęła sprzedawać nam maszyny i części zamienne, to zdrożały one niemal o 100 proc. Nawet jeśli mamy przyznane dopłaty, to wydane pieniądze i tak trafiają do krajów Unii, zamiast wspierać krajową gospodarkę. Uważam, że dla polskiego rolnictwa korzystniejsze niż dotacje byłoby uproszczenie procedur.
Władysław Brzozowski – Na pewno dużym plusem są świetne ziemie uprawne, które przyczyniają się do naszych znakomitych wyników. W tej chwili nie możemy sobie pozwolić na obniżenie poprzeczki i mniejsze plony niż te, które udało nam się wypracować, bo przekreślilibyśmy sobie drogę do rozwoju. Cały czas dążymy do poprawy wyników i stawiamy na coraz to nowe odmiany, gdyż postęp genetyczny przekłada się na wyniki. Odmiany zmieniamy co 2–3 lata, a jednocześnie dążymy, żeby były jak najniższe, jednak na tak dobrych glebach rosną wyższe zboża, niż przewidują założenia genetyczne. Dlatego działamy dodatkowo środkami chemicznymi, żeby wzmocnić wiązki sitowo-naczyniowe w źdźble. I mamy efekty. 20 lat temu obecne plony wydawały mi się niewyobrażalne, tymczasem kilkakrotnie przewyższyliśmy ówczesne zbiory. Mało tego, od kiedy hodujemy pszczoły, dzięki zapylaniu mamy o 15–20 proc. wyższe plony rzepaku.
Władysław Brzozowski – Nowoczesny sprzęt istotnie wpływa na warunki produkcji, wydajność i bezpieczeństwo pracy. Maszyny, których używaliśmy w czasach PRL-u, zostały już wycofane. Jednak wszystko ma swoje plusy i minusy. Serwis i regularny przegląd najnowszych maszyn kosztuje tyle co w PRL-u nowy ciągnik. Koszty utrzymania gospodarstwa wzrosły tak bardzo, że niełatwo jest wyjść na swoje. Dużym problemem jest wyleganie, dodatkowe straty powodują szkodniki, ale te czynniki ryzyka nie podlegają ubezpieczeniom. Zaradny rolnik ma im zapobiegać i sam sobie radzić, na ile starczy sił i pomysłów.
Władysław Brzozowski – Naszym głównym partnerem jest Instytut Przyrodniczy w Poznaniu. Jego specjaliści bardzo nam pomagają nie tylko we wdrażaniu do hodowli nowych odmian, lecz także w rozwiązywaniu problemów napotykanych w uprawie, którym sami byśmy nie podołali. Tak było chociażby 3 lata temu, kiedy zboże na naszym terenie – tak samo zasiane i nawożone – nierówno rosło.
Władysław Brzozowski – Przede wszystkim życzyłbym sobie i innym zdrowia oraz dobrego samopoczucia. Chciałbym też, żeby ludziom żyło się dobrze, a co za tym idzie, żeby było mnie stać na podniesienie pensji moim pracownikom, aby było im jeszcze lepiej.
Rozmawiał Mariusz Gryżewski
Tagi: Gospodarka, Gospodarstwo Rolne Produkcyjno-Nasienne Władysław Brzozowski, nasiennictwo, polskie rolnictwo, rolnictwo, uprawa zbóż, Władysław brzozowski, zboża
Dodaj komentarz