Latające auta chce sprzedawać już kilka firm w Europie i USA – udane prototypy już istnieją. Wydaje się, że świat stoi u progu prawdziwej rewolucji w transporcie.
Zapewne wielu kierowców podczas stania w korku marzy, by mieć do dyspozycji coś na kształt plecaka odrzutowego, którego używał James Bond w filmie „Thunderball”. Albo latającej deskorolki, na jakiej poruszał się Marty McFly w „Powrocie do przyszłości 2”. Lub też po prostu latający samochód, jakich pełno na przykład w „Piątym elemencie” z Brucem Willisem.
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy pojawiło się mnóstwo sygnałów świadczących o tym, że za kilkanaście lat latające auta lub deskorolki nie będą niezwykłym widokiem, a za kilkadziesiąt lat być może będzą tak powszechne, jak dziś tradycyjny samochód toczący się na czterech kołach.
Słowacka firma AeroMobil stworzyła już prototypowe latające auta, które pokazała w 2015 roku na wystawie w niemieckim Brunszwiku. AeroMobil 3.0 ma kosztować na początek kilkaset tysięcy euro. Jest napędzany zwykłą benzyną. Może startować i lądować zarówno na trawie, jak i na asfalcie. Prototyp przeszedł już pomyślnie serię testów w ruchu drogowym i powietrznym i czeka na dopięcie formalności umożliwiających jego produkcję seryjną.
Inna firma ze Starego Kontynentu (ESA BIC Bavaria) zamierza już w 2018 roku wprowadzić do sprzedaży pojazd Lilium, który ma dużą przewagę nad prototypem słowackim. Lilium jest bowiem hybrydą dwuosobowego samochodziku Smart z helikopterem – może startować i lądować pionowo.
Również za oceanem nie zasypują gruszek w popiele. Istnieje firma Terrafugia, która ma pozwolenie od amerykańskiej Federalnej Administracji Lotnictwa (FAA), aby testować latające auta. Według tej firmy, jej pierwsza maszyna (zwana TF-X) ma trafić na rynek w latach 2023-2025. TF-X ma posiadać – podobnie jak Lilium – zdolność pionowego startu i lądowania.
W kwietniu 2016 roku Elon Musk zakomunikował, że w 2019 roku jego firma Tesla Motors będzie gotowa do rozpoczęcia produkcji latającego Modelu F. Będzie on mógł startować i lądować pionowo i rozpędzać się w powietrzu, według słów Muska, niemal do 500 km/h.
To jeszcze nie koniec. Współzałożyciel Google, a obecnie jeden z największych akcjonariuszy spółki Alphabet – Larry Page – od 2010 roku zainwestował już 100 mln USD w firmę Zee.Aero, która pracuje nad projektem latającego auta. Ma on także udziały w Kitty Hawk – start-upie rozwijającym podobną ideę. Informacje na ten temat ujawnił niedawno Bloomberg Businessweek.
Nad projektem MyCopter pracują naukowcy z Niemieckiego Centrum Lotnictwa i Astronautyki w Brunszwiku, Instytutu Technologii w Karlsruhe oraz Instytutu Biocybernetyki im. Maxa Plancka w Tybindze. Projekt jest dofinansowany z pieniędzy Unii Europejskiej.
Warto także wspomnieć o czymś z zupełnie innej beczki: o Hyperloop. Jest to autorski pomysł wspomnianego już Elona Muska – to kilkuosobowe kapsuły poruszające się w specjalnym tunelu z prędkością około 1,200 km/h, które można określić, jako skrzyżowanie samolotu z pociągiem. Kapsuły byłyby napędzane energią pozyskiwaną z paneli fotowoltaicznych. Poza tym z przodu każdej znalazłaby się turbina, która chwytałaby powietrze i wykorzystywała, jako dodatkowy napęd. Koszt uruchomienia Hyperloop między Los Angeles a San Francisco jest szacowany na około 7 mld USD. Na razie Musk zaprosił naukowców z całego świata do współpracy nad projektem.
Tagi: AeroMobil 3.0, Alphabet – Larry Page, Bloomberg Businessweek, Elon Musk, Federalna Administracja Lotnictwa (FAA), Hyperloop, Latające auta, Lilium, LILIUM AVIATION, MyCopter, naukowcy z Niemieckiego Centrum Lotnictwa i Astronautyki w Brunszwiku, pierwsza maszyna (zwana TF-X), pojazd Lilium, samochody przyszłości, Słowacka firma AeroMobil, Terrafugia, zdolność pionowego startu i lądowania, Zee.AeroNo i super.. Korki znikną całkowicie! 🙂 Cieszę się, że technika idzie do przodu 🙂
Super wpis lekka abstrakcja ale fajnie 🙂 Strasznie futurystycznie wygląda to auto 🙂
Dodaj komentarz