Choć może zdawać się to w tej chwili nieco kuriozalne, Polsce ponownie może grozić silna susza. Najwyższa Izba Kontroli informuje o blisko 40 proc. obszarów rolniczych oraz leśnych, które nie są odpowiednio nawodnione. W przypadku dorzecza Odry jest to nawet 50 procent. Zdaniem NIK nie sprawdziły się rozwiązania dotyczące gospodarki wodnej, ponieważ nie było one konsekwentne oraz spójne.
Najwyższa Izba Kontroli postanowiła w ramach własnej inicjatywy skontrolować pracę Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, a także w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Kontrola miała wykazać, czy w efektywny i skuteczny sposób udało się przeciwdziałać niedoborom wody w rolnictwie.
Silna susza to zjawisko, z którym rolnicy muszą się regularnie zmagać. Problematyczna jest natomiast zwiększająca się częstotliwość. Kiedyś mieliśmy z nią do czynienia raz na pięć lat. Tymczasem w ostatnich latach w niektórych regionach polski odnotowujemy ją każdego roku. W efekcie dochodzi do niedoborów wody, które przekładają się na straty w produkcji rolnej. To z kolei prowadzi do gorszej sytuacji rolników.
Na problem niedoborów wody w rolnictwie wskazywano w wielu dokumentach strategicznych, a kompetencje w zakresie zarządzania zasobami wodnymi przejęło Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, to wciąż brakuje spójnej koncepcji, która zapewniłaby strategiczne i systemowe ujęcie gospodarowania wodą w rolnictwie – napisał NIK w sporządzonym raporcie.
Zdaniem ekspertów może dojść do procesu przesuszania się gleby, co doprowadzi do większego zagrożenia suszą. Przypomnijmy, że dobrze nawilżona ziemia jest kluczowa dla rolnictwa. To również ono jest największym konsumentem zasobów wodnych. Niestety, nasze zasoby wody na potrzeby produkcji rolnej są bardzo nierównomiernie rozłożone na powierzchni naszego kraju. Z tego powodu w wielu miejscach dochodzi do silnej suszy, z którą ciężko sobie poradzić.
Nasze rolnictwo w dużej mierze polega na opadach. Gdy tych zaczyna brakować, pojawia się problem. Ta zima przyniosła nam jednak pewne pozytywy. Po raz pierwszy od wielu lat mieliśmy obfite opady śniegu. Dzięki temu po roztopach gleba została nawodniona, a poziom wody w rzekach się podwyższył. Ponadto niskie temperatury zabiły robactwo, które byłoby uporczywe w trakcie sezonu.
W każdym razie bilans wodny zależny od wielkości opadów w dorzeczach rzek, ich rozkładu w czasie oraz możliwości naturalnej i sztucznej retencji, która pozwala zatrzymać lub spowolnić spływ wód, w tym zagospodarować wody opadowe.
Zdaniem NIK w Polsce problematyczna jest zbyt mała retencja zlewni lokalnych. Od 1 stycznia zależny od wielkości opadów w dorzeczach rzek, ich rozkładu w czasie oraz możliwości naturalnej i sztucznej retencji, która pozwala zatrzymać lub spowolnić spływ wód, w tym zagospodarować wody opadowe. Jednak na przestrzeni dwóch lat nie podjęto działań dotyczących wyłącznie przeciwdziałania niedoborom wody w rolnictwie.
Dopiero na początku 2020 r., w obliczu zagrożenia kolejną suszą w rolnictwie opracowano założenia do programu kształtowania zasobów wodnych, w których przewidziano zadania służące zwiększeniu retencji na obszarach wiejskich – odnotowało w raporcie NIK.
Warto odnotować, że w teorii do 2022 roku Dopiero na początku 2020 r., w obliczu zagrożenia kolejną suszą w rolnictwie opracowano założenia do programu kształtowania zasobów wodnych, w których przewidziano zadania służące zwiększeniu retencji na obszarach wiejskich. Sęk w tym, że w momencie kontroli żadne z tych zadań nie zostało zrealizowane pod względem formalno-prawnym.
Silna susza jest więc zależna od klimatu, jednak w niektórych sytuacjach można było się odpowiednio zabezpieczyć. Pozostaje mieć nadzieję na to, że w najbliższych latach będziemy lepiej przygotowani na kryzysowe sytuacje.
Jan Strychacz
Tagi: Najwyższa Izba Kontroli, NIK, opady, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, Polska, susza, woda, wody opadowe, Wody Polskie
Dodaj komentarz