Szybki rozwój gospodarczy, spadek bezrobocia, wzrost ściągalności podatków nie przełożyły się na znaczącą zmianę rynku pracy. Z perspektywy trwałości systemu emerytalnego, jak też życiowej samorealizacji istotnym wskaźnikiem jest przecież odsetek osób mających stabilne zatrudnienie. Sytuacja w obydwu obszarach pogorszyła się natomiast znacząco.
Piotr Szumlewicz
Odkąd Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę, główne wskaźniki makroekonomiczne utrzymują się na dobrym poziomie. Wzrost gospodarczy wynosi 4-5%, radykalnie wzrosły wpływy podatkowe, deficyt finansów publiczny jest pod kontrolą, realne płace rosną, a bezrobocie zmniejsza się. Okazuje się jednak, że sytuacja na rynku pracy nie jest dobra, a wręcz pogłębiają się negatywne trendy. W dłuższej perspektywie jednym z kluczowych wskaźników rozwoju kraju jest odsetek osób pracujących i aktywnych zawodowo. Z perspektywy trwałości systemu emerytalnego, jak też życiowej samorealizacji istotnym wskaźnikiem jest też odsetek osób mających stabilne zatrudnienie. Niestety w ostatnich latach sytuacja na obydwu tych obszarach wręcz pogorszyła się.
Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że pomimo dobrej koniunktury i szybkiego wzrostu gospodarczego, wciąż na niskim poziomie pozostają w Polsce wskaźniki aktywności zawodowej i zatrudnienia, co szczególnie dotyczy kobiet. Zgodnie z danymi GUS współczynnik aktywności zawodowej wyniósł w I kw. 2019 r. 55,9% (mężczyzn 64,4%, a kobiet zaledwie 48,1%) wobec 56,1 proc. kwartał wcześniej. Rok wcześniej było to 56%, a dwa lata temu 56,2%.
Innymi słowy pomimo dobrej koniunktury wskaźniki aktywności zawodowej wręcz spadają. Zmniejszył się też wskaźnik zatrudnienia. W I kwartale 2019 r. wyniósł on 53,7% (u mężczyzn 62,2%, a u kobiet tylko 45,9%) wobec 54% w IV kw. ubiegłego roku. W ciągu ostatniego roku wskaźnik zatrudnienia nie zmienił się, ale warto zwrócić uwagę, że nastąpił spadek pracujących kobiet o 0,3% i wzrost pracujących mężczyzn o 0,4%.
Nie ma też znaczącego wzrostu stabilizacji zatrudnienia i ograniczenia umów niestandardowych, choć w kampanii wyborczej PiS obiecywał radykalne ograniczenie śmieciówek i poprawę sytuacji osób o najniższych dochodach. Zgodnie z danymi GUS pod koniec 2017 r. wynagrodzenie nie przekraczające ówczesnej płacy minimalnej (2000 zł brutto) otrzymywało 1,52 mln osób, czyli 13% ogółu zatrudnionych na umowę o pracę. W 2016 r. takich pracowników było 1,47 mln, a zatem liczba osób pobierających co najwyżej płacę minimalną wzrosła o 3,8%.
GUS podkreśla, że to kolejny rok wzrostu liczby osób o minimalnych zarobkach. W 2016 r. przybyło ich 108 tys., czyli 8%. Dodatkowo z raportów Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że ponad jedna czwarta firm nie przestrzega przepisów dotyczących minimalnego wynagrodzenia.
GUS informuje też, że pod koniec 2017 r. 1,2 mln osób prowadziło pozarolniczą działalność gospodarczą, nie zatrudniając pracowników na podstawie stosunku pracy (samozatrudnieni) i w porównaniu do analogicznego okresu 2016 r. nastąpił wzrost o 4,3%. W latach 2012-2015 liczba ta utrzymywała się na poziomie 1,1 mln osób, a w 2016 r. wzrosła o 4,5%i wyniosła około 1,15 mln. Nieznacznie zmniejszyła się jedynie liczba osób, z którymi została zawarta umowa zlecenie lub umowa o dzieło, a które nie były nigdzie zatrudnione na podstawie stosunku pracy.
W 2017 r. takich osób było 1,2 mln, czyli około 4% mniej niż w 2016 r., ale skala śmieciowego zatrudnienia wciąż jest olbrzymia. Przecież jeszcze kilkaset tysięcy osób pracuje w ramach darmowych lub niskopłatnych staży i setki tysięcy ludzi pracuje w szarej strefie. Na dodatek Polska pozostaje jednym z europejskich liderów odnośnie umów na czas określony. Umowę czasową w pierwszym kwartale 2019 r. miało ponad 3 mln osób, czyli 22,7% pracowników etatowych.
Okazuje się więc, że szybki rozwój gospodarczy, spadek bezrobocia, wzrost ściągalności podatków nie przełożyły się na znaczącą zmianę rynku pracy.
Tagi: bezrobocie, Gospodarka, praca, rynek pracy, zatrudnienie
Dodaj komentarz