My nie odkrywamy nic nowego, nie stosujemy żadnych ukrytych działań podprogowych. Po prostu dajemy uczestnikom trochę swobody i pokazujemy prawa i zasady stosowane w nauce trochę w inny, często doświadczalny sposób – mówi Łukasz Szuba, dyrektor Fundacji Wspierania Edukacji przy Stowarzyszeniu Dolina Lotnicza
Jak to się stało, że pan, absolwent dwóch kierunków ścisłych na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa Politechniki Rzeszowskiej, został najpierw szefem Politechniki Dziecięcej, a teraz Doliny Wiedzy?
To ciekawe pytanie i nie da się na nie krótko odpowiedzieć. Jestem osobą, która od zawsze jest związana z działaniami społecznymi, z organizacją różnych, często innowacyjnych projektów i wielu ogromnych przedsięwzięć. Wszystko zaczęło się w szkole średniej w Sanoku, w której współtworzyłem samorząd uczniowski. Potem przyszły studia na Politechnice Rzeszowskiej, na której rozwinąłem skrzydła w organizacjach studenckich. Byłem członkiem wydziałowej komisji stypendialnej, członkiem i późniejszym przewodniczącym wydziałowego samorządu studenckiego, członkiem Senatu PRz, a na końcu przewodniczącym Samorządu Studenckiego Politechniki Rzeszowskiej. To tylko niektóre z funkcji, które pełniłem podczas toku studiów, a po ich zakończeniu rozpoczęła się przygoda z członkostwem w ciałach doradczych, w komisjach i stowarzyszeniach na poziomie lokalnym i ogólnokrajowym.
Wystarczyło?
Do tego dochodzi moje zamiłowanie do organizacji eventów, które dają mi niesamowitą energię do działania. Od 2011 roku organizuję lub konsultuję organizację różnych wydarzeń, dzięki czemu mogę się rozwijać i tworzyć coraz to nowe aktywności w Fundacji, którą kieruję. To wszystko pozwoliło na start uniwersytetu dziecięcego w Rzeszowie. Jak zaczynaliśmy, w Polsce były jedynie 4 tego typu placówki. Zgodnie z sugestią rektora PRz powołaliśmy twór mający na celu pokazanie, że przedmioty ścisłe mogą być trudne, ale to nie znaczy, że nudne. Od 2009 roku pracuję przy organizacji Politechniki Dziecięcej, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem i od samego początku do teraz zawsze mamy ponad 3 osoby na miejsce, mimo że co roku przygotowujemy aż 3000 miejsc.
Lubi pan pracować dla dzieci?
Lubię, bo są bardzo szczere. Bez żadnego wahania powiedzą, jak im się coś nie podoba. Przygotowywanie zajęć z matematyki, fizyki, chemii, robotyki czy astronomii dla dzieci w wieku 6 –12 lat to wielkie wyzwanie, ale jak już to zrobimy i dzieciom się podoba, to satysfakcja jest ogromna. W fundacji mamy projekty nie tylko dla dzieci, ponieważ prowadzimy także zajęcia dla gimnazjalistów i uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Teraz na wrzesień przygotowujemy nawet ofertę dla dorosłych. W każdym z tych projektów szukamy czegoś, co spowoduje, iż zainteresujemy uczestników i czymś ich zaskoczymy.
Politechnika Dziecięca otwiera kolejne filie na Podkarpaciu. Jest aż tak duże zainteresowanie? Na czym polega jej „magia”?
Pierwsza filia powstała w Mielcu już w 2013 roku. Potem w Ustrzykach Dolnych, Dębicy i Stalowej Woli. W pierwszych dwóch rejestracjach na PD mieliśmy ponad 8 osób na jedno miejsce. Uczestnicy często dojeżdżali z odległych miejscowości z całego województwa. To wszystko spowodowało, iż podjęliśmy decyzję o otwarciu filii.
O to, co jest fenomenem PD powinniśmy zapytać raczej jej uczestników. Mnie osobiście trudno to oceniać. Wspólnie z pracownikami Fundacji robimy, co możemy, aby te zajęcia były ciekawe i cieszyły się popularnością. Prawie pół roku projektujemy każdy semestr, aby znaleźć najciekawsze zajęcia i pokazy. To jest trudne – musimy wcielić się w naszego uczestnika i stwierdzić, czy dany temat lub wykładowca sprawdzi się na Politechnice Dziecięcej. Cieszę się, iż frekwencja przez cały czas jest wysoka. Chyba więc dobrze wykonujemy naszą pracę?
Frekwencja to jedno, ale dodatkowo sprawdzamy jeszcze jakość zajęć i czerpiemy wiedzę z ankiet, które wysyłamy po każdych zajęciach. To one pokazują nam, gdzie jeszcze powinniśmy popracować, a w których miejscach jest już naprawdę dobrze. Na chwilę obecną średnia, jaka wychodzi z przeprowadzanych ankiet to 6,3 w siedmiostopniowej skali. To także pokazuje, że to, co robimy, ma sens.
Czy głównym celem Fundacji działającej przy Dolinie Lotniczej jest stworzenie narybku przyszłych kadr w branży lotniczej? Co pan uważa za priorytet w misji Fundacji?
Oczywiście, że jest to ważne. Dzięki temu, iż kładziemy nacisk na zajęcia z przedmiotów ścisłych, możemy rozmawiać z firmami z Doliny Lotniczej na temat sponsoringu. Zaznaczam, iż wszystkie nasze działania są bezpłatne dla uczestników, więc bez tych firm nie moglibyśmy funkcjonować. A to już są ogromne ilości osób, ponieważ przez Politechnikę Dziecięcą sumarycznie przeszło już ponad 16 tys. uczestników, a drugie tyle miało z nami zajęcia w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych.
Firmy z Doliny Lotniczej to często dojrzałe przedsiębiorstwa. Wiedzą, że potrzeba inwestować w kapitał ludzki już od najmłodszych lat, dlatego to właśnie z tymi przedsiębiorcami rozmawia się najłatwiej. Mamy także firmy z innych branż, które rozumieją, jak ważne jest pokazywanie dzieciom nauki w inny, atrakcyjny sposób. Dzięki temu systematycznie pozyskujemy nowych partnerów i organizujemy zajęcia dla różnych branż.
Dla nas najważniejszym celem jest pobudzanie w ludziach chęci do zgłębiania wiedzy, do zainteresowania się nauką, eksperymentowania i umożliwienia sensorycznego poznawania trudnych tematów – przede wszystkim w zakresie przedmiotów ścisłych.
Państwa zajęcia edukacyjne poświęcone są tylko i wyłącznie lotnictwu?
Organizując zajęcia, szukamy wszystkiego, co dotyczy nauk ścisłych. Przedmioty inżynieryjne to jest to, na czym się skupiamy. Lotnictwo jest z nami praktycznie cały czas, ale realizujemy zajęcia z wielu różnych dziedzin – w zależności od założonego celu i często partnera, z którym budujemy dany projekt.
Jak zachęcać dzieci do nauki? Czy stosują państwo jakieś oryginalne metody?
My nie odkrywamy nic nowego, nie stosujemy żadnych ukrytych działań podprogowych. Po prostu dajemy uczestnikom trochę swobody i pokazujemy prawa i zasady stosowane w nauce trochę w inny, często doświadczalny sposób. W większości naszych zajęć nie mogą uczestniczyć rodzice, co pozwala dziecku się otworzyć i nie myśleć o tym, co powie mama lub tata. Proszę mi wierzyć, że to bardzo dużo zmienia. Dzieci zadają pytania, których często nie zadałyby, gdyby był rodzic. Nie strofujemy ich na zajęciach. Dlatego czasami jest może głośniej, ale na pewno bardziej kreatywnie. To jest klucz dobrych zajęć. Oczywiście sam temat i sposób przedstawienia go przez prowadzącego musi być ciekawy, bo bez tego nic nie wyjdzie dobrze.
Wiem, że Fundacja Wspierania Edukacji to nie tylko nauka, ale i zabawa na piknikach i festynach. Czy w swojej ofercie mają państwo atrakcje „komercyjne”, np. dla firm albo organizatorów imprez dla dzieci?
Tak, to jest sposób na zarobienie jakichś środków na działalność. Fundacja nie jest komercyjnym podmiotem i wszystko, co zarobi, musi przeznaczyć na cele statutowe. Dzięki temu możemy się rozwijać. Już od kilku lat przekonujemy prezesów firm, aby zamiast typowego klauna i zjeżdżalni na pikniku rodzinnym zorganizować strefę nauki, doświadczeń i zabawy. Tym się także trudnimy i coraz częściej udaje się nam uczestniczyć w takich wydarzeniach. Co roku przygotowujemy nowe atrakcje, demonstratory naukowe czy doświadczenia, które powodują zainteresowanie najmłodszych, ale i często tych starszych uczestników. Mamy w swojej ofercie także symulatory lotu, które cieszą się ogromnym wzięciem wszędzie, gdzie je przywieziemy. Mamy nadzieję, że co roku będzie tych firm coraz więcej, dzięki czemu nasza misja będzie jeszcze szerzej oddziaływać i będziemy mogli rozwijać naszą działalność oraz wymyślać coraz więcej podobnych wydarzeń.
Organizujemy zajęcia „szyte na miarę” dla szkół i innych podmiotów. Projektujemy zajęcia z różnych dziedzin, dla różnych grup i praktycznie możemy je wykonać na każdy temat. Często jesteśmy zapraszani np. w ramach realizacji projektów unijnych lub innych dofinansowań na organizacje zajęć dla dzieci i młodzieży.
W 2015 roku przygotowaliśmy festiwal nauki, który przyciągnął ponad 6500 osób. Mieliśmy dwa razy więcej zgłoszeń niż miejsc, ale ze względów na bezpieczeństwo nie mogliśmy ich przyjąć. Za to w tym roku już mogę potwierdzić, że zorganizujemy ogromny festiwal nauki, na którym nie zabraknie już miejsca. Przygotowujemy największą tego typu imprezę w tej części Polski i mamy nadzieję że wpiszemy się na stałe w kalendarz imprez popularnonaukowych w naszym kraju. Oczywiście jak zawsze u nas będzie bezpłatnie dla wszystkich.
Do niedawna planowali państwo stworzenie centrum interaktywnego dla najmłodszych. Na jakim etapie realizacji jest projekt? Kiedy uda się go sfinalizować?
To jest kwestia bardzo złożona. My, jako Fundacja, nie jesteśmy w stanie sami zbudować i utrzymać takiej inicjatywy, dlatego jesteśmy członkami grupy roboczej powołanej przez województwo w celu stworzenia takiej jednostki na Podkarpaciu. Nie ma centrum nauki, które się samofinansuje, które utrzyma się z samych biletów, dlatego udział samorządu czy miasta jest w tym miejscu najważniejszy. Mamy nadzieję, że obecny projekt, który opracowujemy, pozwoli nam wybudować i uruchomić taką placówkę. To pozwoliłoby jeszcze efektywniej pobudzać nasze dzieci i młodzież do zgłębiania tajników przedmiotów ścisłych.
Obecnie jesteśmy na etapie poszukiwań pomieszczenia, co pozwoli nam uruchomić małą placówkę edukacji nieformalnej. Tam zlokalizowalibyśmy nasze symulatory, laboratoria i wystawy naukowe, w którym będziemy mogli prowadzić już realizowane zajęcia lub do których będziemy mogli zapraszać szkoły, aby organizowały np. niestandardowe lekcje fizyki. Chcemy ruszyć z taką inicjatywą jeszcze w tym roku, co pozwoliłoby nam na bardziej efektywne zarządzanie naszymi zasobami.
Rozmawiała Agnieszka Żądło
Tagi: Dolina Lotnicza, dyrektor Fundacji Wspierania Edukacji przy Stowarzyszeniu Dolina Lotnicza, dzieci, lotnictwo, Łukasz Szuba, Politechnika Dziecięca
Dodaj komentarz