W latach 80-tych osoby z zanikiem kości, jak i te u których zdjęcia rentgenowskie pokazały nisko osadzone dno zatoki szczękowej, nie miały szansy na implantację zębów. Problemy te były nie do przeskoczenia dla dokonań niegdysiejszej stomatologii. Dziś problemu już nie ma. Dlaczego? Bo mamy implanty zygomatyczne. Czym są i kiedy się je stosuje?
Pierwszym problemem, który przez wiele lat uniemożliwiaj szerokiemu gronu pacjentów wstawić implanty zębów, ale i dobrze dopasować protezę czy most, był zanik kości. Oczywiście chodzi o kość żuchwy lub szczęki. Zanik kości, to proces zaczynający się wraz ze stratą zęba. Musimy bowiem wiedzieć, że zdrowy ząb przyczynia się do nieustannej regeneracji komórek kości. Mimo, że z jednej strony naciska na nią, to z drugiej aktywizuje ją sprawiając, że tworzą się nowe tkanki. Problem pojawia się gry tego stymulatora zabraknie. Gdy stracimy zęba to kości nie ma co stymulować. Proces ustaje, a w jego miejscu pojawia się inny – proces zanikania kości. I tak możemy zaobserwować, że osoby, które kilkanaście lub kilkadziesiąt lat temu straciły zęba, mają w miejscu po zębie spory ubytek dziąsła. W praktyce jest to jednak wynik zaniku kości, a wraz z nim opadania dziąsła. Proces ten następuje powoli, zaobserwujemy go po latach, ale jest bardzo problematyczny jeśli chcemy z czasem odbudować swój uśmiech.
Drugie schorzeniem, które przez lata niweczyło plany implantacji zębów było niskie osadzone dno zatoki. Zasadniczo problem jest bardzo podobny, jak w przypadku zaniku kości. Sprowadza się do tego samego. Kości jest po prostu za mało by wkręcić w nią dobrze śrubę implantu, a tym samym by ta mogła zrosnąć się w sposób umożliwiający prawidłowe korzystanie z implantu. Dodatkowo, w przypadku nisko osadzonego dna zatoki pojawia się także ryzyko jej przebicia. Przebicie zatoki przez śrubę implantu to bardzo duży problem, który niesie za sobą szereg powikłań. Nie był jeszcze znany proces odbudowy kości, ani proces podnoszenia dna zatoki. Finalnie więc rezygnowano z implantacji u pacjentów cierpiących na oba schorzenia.
Rozwiązania tego problemu zaczął szukać szwedzki profesor Per-Ingvar Brånemark. Zaczął on badać kość jarzmową i stwierdził, że ma odpowiednią wielkość i strukturę by z sukcesem wkręcić w nią śrubę implantu. Problem był tylko jeden, jest ona kilka centymetrów nad linią dziąseł. Opracował on wiec nowy rodzaj implantu, czyli implanty jarzmowe zwane też zygomatycznymi. Implanty te różnią się znacznie od tych konwencjonalnych. Śruba implantu ma nawet 50 mm długości. Jest zatem ponad 3 razy dłuższa niż zwykła śruba. Pozwala ona jednak na osadzenie implantu w kości jarzmowej, z pominięciem zatoki. Wkręca się ją pod kątem, ale jej główka z mocowaniem korony, ustawiona jest pod kątem. Finalnie znajduje się w jednej linii z resztą śrub. Pilotażowy zabieg z wykorzystaniem implantów jarzmowych przeprowadzono w 1989 roku i są one stosowane sukcesywnie do dziś.
Jak działa szczoteczka elektryczna?
Tagi: Implanty, medycyna, uroda, zdrowie, zęby
Dodaj komentarz