logo
logo
logo
logo

Po co kolejna reforma instytutów badawczych?
Opublikowano: 26 czerwca 2017

Rozmowa z prof. Leszkiem Rafalskim, przewodniczącym Rady Głównej Instytutów Badawczych o najnowszych pomysłach ustawodawczych dotyczących placówek naukowych

Czy zdaniem pana profesora obecna struktura instytutów badawczych potrzebuje tak radykalnych zmian, jakie zaproponowało Ministerstwo Rozwoju? Jak Pan odbiera ten ruch – jako praktyczną potrzebę czy raczej chęć stworzenia okazji do rotacji kadrowych?

Warto przypomnieć, że instytuty badawcze są jedynym sektorem nauki, który został już gruntownie zrestrukturyzowany i ponosząc bardzo wysokie koszty tych zmian, dostosował się do nowej rzeczywistości. Głównym kierunkiem restrukturyzacji była konsolidacja. W 1990 r. działało 267 jednostek. Po restrukturyzacji działalność naukową i wdrożeniową prowadzi 115 instytutów badawczych o dużym potencjale i istotnym znaczeniu w kraju oraz na arenie międzynarodowej.

Wprowadzona w kwietniu 2010 r. ustawa o instytutach badawczych uregulowała zasady ich funkcjonowania, zapewniła także ministrom nadzorującym możliwość kontrolowania, a ministrowi właściwemu do spraw nauki ‒ ocenę dorobku naukowego i wdrożeniowego. Patrząc z pewnej perspektywy czasowej, można stwierdzić, że dzięki tej reformie w latach 2010‒2016 ukształtował się sektor nowoczesnych instytutów badawczych wyspecjalizowany w działalności badawczo-wdrożeniowej, odpowiedzialny za realizację zadań szczególnie ważnych w planowaniu i realizacji polityki państwa oraz podejmujący konkurencję na rynku międzynarodowym.

Uważam, że w obecnej sytuacji nasze instytuty nie potrzebują pilnie gruntownej reformy, a raczej oczekują wzmocnienia ich innowacyjnego potencjału. Moim zdaniem proponowane zmiany mogą spowodować duży chaos w systemie badań i wdrożeń w Polsce, z pewnością zakłócona zostanie skuteczność instytutów badawczych w komercjalizacji. Jest to bardzo niekorzystne, szczególnie teraz, gdy Polska potrzebuje przyspieszenia gospodarki opartej na innowacjach.

Czy przyszła reorganizacja i zmiana struktury wynika z nieefektywności badań instytutów badawczych czy z niezadowalających przychodów finansowych?

Z przykrością muszę stwierdzić, że od ponad roku rozpowszechniane są w mediach nierzetelne informacje na temat instytutów badawczych. Często powoływano się na raport NIK, twierdząc, że w latach 2010‒2013 instytuty nie wykorzystały swego potencjału. Tyle tylko, że Izba zbadała szczegółowo aż…. osiem instytutów. O liczbie zbadanych jednostek naukowych oczywiście już nie informowano, a negatywne informacje były utożsamiane ze wszystkimi instytutami badawczymi.

Planowana reorganizacja naszego sektora z pewnością nie wynika z nieefektywności badań. Wystarczy przytoczyć dane z raportu opracowanego w 2014 r. przez firmę Index Copernicus – zatrudniając 13 proc. polskich badaczy, przy niezwykle niskim finansowaniu budżetowym, jesteśmy twórcami 34 proc. osiągnięć naukowych i 84 proc. wszystkich wdrożeń zrealizowanych przez jednostki naukowe w Polsce. Te dane mówią same za siebie i świadczą o bardzo dużej efektywności instytutów badawczych w procesie prowadzenia badań naukowych i wdrażania nowych rozwiązań.

Argument dotyczący niezadowalających przychodów finansowych też odpada –przychody instytutów badawczych z tytułu komercjalizacji wyników badań i opracowanych technologii w latach 2009‒2012 były blisko 40-krotnie wyższe niż jednostek uczelnianych. W badanym okresie średni przychód w przeliczeniu na 100N pracowników wyniósł w instytutach badawczych 31,3 mln zł (w jednostkach uczelnianych 0,8 mln zł).

Wykreowana w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego koncepcja utworzenia Narodowego Instytutu Technologicznego (NIT) budzi wiele kontrowersji i to nie tylko w środowisku instytutów badawczych. Jakie są największe  zagrożenia tego projektu?

To prawda. Koncepcja MNiSW, mająca na celu przekształcenie kilkudziesięciu instytutów badawczych w jeden megainstytut – Narodowy Instytut Technologiczny –wzbudza wiele obaw i jest obarczona ryzykiem, ponieważ oznacza wysokie koszty transformacji. Warto zastanowić się, czy w obecnej sytuacji Polskę stać na tworzenie megainstytucji o cechach monopolistycznych, która wymagałaby bardzo dużych środków budżetowych.

Problemem jest także sytuacja, w której instytuty badawcze utracą osobowość prawną. W konsekwencji oznacza to utratę tożsamości i marki rozpoznawalnej w kraju i za granicą, utratę kompetencji akredytacyjnych oraz trudności związane z ciągłością projektów finansowanych ze środków UE. Kolejne minusy tego rozwiązania to niszczenie dużego potencjału kadrowego instytutów badawczych, pozbawienie możliwości ich indywidualnego uczestnictwa w organizacjach międzynarodowych oraz w projektach krajowych i międzynarodowych. Wiele kontrowersji budzi także fakt, że projekt dotyczący utworzenia NIT zakłada radykalne zmniejszenie finansowania badań w pozostałych instytutach badawczych.

Wprowadzając nowe koncepcje w obszarze nauki – tak ważnym dla przyszłości Polski – warto odwołać się do doświadczeń innych krajów. Chciałbym zwrócić uwagę, że idea stworzenia NIT pozostaje w sprzeczności z organizacją instytutów badawczych w kraju przodującym pod względem innowacyjności, jakim jest USA. Publiczny sektor badawczo-rozwojowy w Stanach Zjednoczonych jest zdecentralizowany. Departamenty Federalne finansują przede wszystkim badania wykonywane przez Federalne Laboratoria  i Federalne Centra Badawczo-Rozwojowe oraz inne organizacje badawcze. Są to organizacje branżowe działające na zasadach non profit. Instytuty badawcze w USA mają bardzo zróżnicowaną strukturę organizacyjną, która jest dostosowana do specyfiki obszaru ich działalności.

Jak postrzega pan profesor rolę Rady Głównej Instytutów Badawczych po utworzeniu Narodowego Instytutu Technologicznego? Jakie kompetencje pozostaną w gestii Rady?

Trudno w chwili obecnej przesądzać i wyrokować, gdyż nie wiadomo, w jaki sposób będzie funkcjonować Narodowy Instytut Technologiczny. Rada Główna podejmuje aktualnie wiele działań mających na celu zmodyfikowanie projektu Ministerstwa Nauki
i Szkolnictwa Wyższego w sprawie Narodowego Instytutu Technologicznego.

Mając na uwadze wzmocnienie naszego sektora nauki, proponujemy utworzenie Sieci Instytutów Badawczych z zachowaniem ich tożsamości i osobowości prawnej. Nasza koncepcja zakłada powstanie struktury  złożonej z  grupy instytutów badawczych, ściśle powiązanych z dziedzinami gospodarki, które, zgodnie z tworzoną „Strategią na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”, należy traktować priorytetowo jako Strategiczne Obszary Rozwoju.

Współpraca w ramach Sieci zwiększyłaby potencjał instytutów realizujących prace na rzecz gospodarki i społeczeństwa, zapewniając zdolność do realizacji dużych projektów badawczych – krajowych i międzynarodowych. Uważam, że zaproponowane przez nas rozwiązanie byłoby korzystne nie tylko dla instytutów badawczych, ale w konsekwencji również dla całej gospodarki oraz innych obszarów związanych, m.in. z ochrony zdrowia i bezpieczeństwa państwa. Połączony potencjał instytutów badawczych, wraz z ich otoczeniem biznesowym – przedsiębiorstwami, instytucjami, z którymi instytuty na co dzień współpracują, utrzymałby wysoki poziom komercjalizacji i zapewniłby zdolność do realizacji dużych projektów B+R.  Ponadto przyczyniłby się do większej  obecności w europejskiej przestrzeni badawczej.

Podczas dyskusji nad nowelizacją ustawy o instytutach badawczych zgłaszał pan profesor zasadność procedury konkursowej przy wyborze dyrektorów instytutów. W jaki sposób będą teraz wyłaniani dyrektorzy i członkowie rad naukowych?

Znowelizowana ustawa daje prawo ministrowi, któremu podlega dany instytut badawczy, wyznaczenia dyrektora instytutu bez procedury konkursowej. Znosi także wszelkie ograniczenia odwołania dyrektora przez ministra. Dotychczas konkursy rozpisywała rada naukowa. Zmiana dotyczy również wyboru zastępców dyrektora – ich również powołuje minister bez konkursu i bez zgody samego dyrektora.

Fakt, że to minister powołuje i odwołuje zastępców dyrektora budzi kontrowersje, gdyż ewidentnie narusza zasadę podległości i jednoosobowej odpowiedzialności dyrektora za działalność instytutu. Do tej pory zastępcy dyrektora byli powoływani przez dyrektora instytutu po zaopiniowaniu przez radę naukową instytutu. Umożliwiało to to dyrektorowi indywidualny – ale oceniany także przez radę naukową – dobór kandydatów na te stanowiska. Podobne rozwiązania, które  zawarto w  nowelizacji  były zapisane w ustawie z 1951 r., a to niestety wątpliwy wzorzec w obecnej rzeczywistości.

Zmiany w ustawie dotyczą także składu rady naukowej instytutu. Minister nadzorujący wyznacza co najmniej połowę rady naukowej oraz przewodniczącego rady spoza pracowników instytutu. W mojej ocenie istnieje zagrożenie, że w pewnych przypadkach ustawa może sparaliżować pracę instytutu chociażby w sytuacji, gdy minister będzie chciał powołać swoich kandydatów.

W trakcie prac nad ustawą zniesiono zapis o obowiązku znajomości języka obcego przez dyrektora instytutu. Obniżono także wymagania względem przewodniczącego rady naukowej – wystarczy, że posiada on tytuł doktora, a nie jak dotychczas wymagano – doktora habilitowanego. Czy zdaniem pana profesora obniżenie tych kryteriów  może wpłynąć na jakość prowadzonych badań?

No cóż, obniżenie tych kryteriów jest zdecydowanie niekorzystne. We współczesnym świecie trudno wyobrazić sobie prowadzenie międzynarodowych projektów bez kontaktu z zagranicznymi partnerami. Dyrektor instytutu badawczego na miarę XXI wieku powinien znać język obcy na poziomie umożliwiającym swobodne komunikowanie się w zakresie tematyki naukowo-badawczej. Kolejna sprawa – szef rady naukowej nie musi być doktorem habilitowanym. Warto podkreślić, że do zadań rady naukowej należy przeprowadzanie procedur doktorskich i habilitacyjnych. Kuriozalna będzie zatem sytuacja, w której osoba przewodząca radzie naukowej, nie mając habilitacji, będzie kierowała postępowaniem w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego. Czas pokaże, jak to wszystko będzie funkcjonować w praktyce i czy nie odbije się na jakości prowadzonych badań.

Szkoda, że znowelizowana ustawa o instytutach badawczych nie proponuje żadnych nowych rozwiązań legislacyjnych mających na celu wykorzystanie potencjału naszych instytutów i podniesienie efektywności prowadzonych badań. Nie podejmuje również – tak oczekiwanych przez środowisko – spraw związanych ze zwiększeniem finansowania badań naukowych. Obecnie na badania przeznacza się z budżetu państwa tylko 0,29 proc. PKB po odjęciu funduszy europejskich, tzw. strukturalnych, które kończą się w 2020 r. To poziom najniższy od 40 lat, przy stałej tendencji malejącej… Rządzący muszą mieć świadomość, że nie ma lepszej inwestycji w przyszłość Polski jak inwestycja w badania naukowe – wydatki te nie mogą być traktowane jako koszt, lecz jako najbardziej zyskowna inwestycja.

Dziękujemy panu profesorowi za rozmowę, życząc, aby zmiany związane z powołaniem Narodowego Instytutu Technologicznego nie wpłynęły negatywnie na działalność instytutów badawczych i by mogły one w dalszym ciągu realizować innowacyjne projekty badawcze dostosowane do strategicznych celów rozwoju gospodarki.

Rozmawiały Dorota Jarocka i Agnieszka Żądło 

Tagi: ,

Udostępnij ten post:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


Powiązane treści

Użytecznie i pomysłowo w Brukseli...

19 listopada zakończyły się 65. Jubileuszowe Międzynarodowe Ta...