Wraz z pracami nad nową ustawą wprowadzającą w życie antynikotynową dyrektywę unijną rozgorzała dyskusja na temat szkodliwości e-papierosów. Jak zapowiadają przedstawiciele ministerstwa zdrowia, polskie przepisy mają wykraczać poza to, co przewidzieli urzędnicy unijni i elektroniczne papierosy równać w statusie z tradycyjnymi. Czy jednak można stawiać znak równości między tymi dwoma produktami?
Kwestia wpływu e-papierosów na zdrowie daleka jest od rozstrzygnięcia, wydaje się jednak, że zdecydowana większość danych wskazuje, jednak na daleko mniejszą szkodliwość wapowania. Elektroniczne papierosy nie zawierają żadnych związków rakotwórczych oraz metali ciężkich, które stanowią o szkodliwości wyrobów tytoniowych. Największe zagrożenie to nikotyna – substancja silnie uzależniająca.
Choć groźna, ma także pewne zalety – jak wskazują najnowsze badania, działa ona lecznico przy schorzeniach neurodegeneracyjnych, takich jak Altzheimer czy choroba Parkinsona. Bardzo możliwe, iż działając jako antyoksydant i chroniąc układ nerwowy przed wolnymi rodnikami, zwiększa żywotność neuronów, zwiększa także ilość dopaminy. Wykorzystywana może być również jako terapia w ADHD – po 45 minutach od naklejenia plastra zawierającego 7 mg nikotyny osoby z zespołem nadpobudliwości z deficytem uwagi sprawniej panowali nad impulsywnymi zachowaniami i lepiej zapamiętywali pokazywane im obrazy.
Mimo wszystko, nikotyna przyjmowana bez kontroli i bez ograniczeń to substancja dla organizmu szkodliwa. Jednak to, jak bardzo negatywne skutki ma jej wchłanianie w dużej mierze zależy od tego, w jakim jest „towarzystwie”. A to diametralnie różni się w zależności od tego czy mamy do czynienia z papierosem tradycyjny, czy elektronicznym. E-papieros, poza nikotyną zwiera wodę, glikol propylenowy lub glicerynę (albo mieszaninę tych związków) oraz maksymalnie kilkaset innych składników, z których niewielka część uchodzi za szkodliwe. W papierosach tradycyjnych znajduje się ponad 5 tysięcy związków, z czego niemal 400 to substancje negatywnie wpływające na organizm człowieka. Mniejsza szkodliwość papierosów elektronicznych związana jest także z ich specyficznym działaniem – urządzenie to podgrzewa substancję właściwą, nie zachodzi więc proces spalania, podczas którego uwalniane są niezdrowe substancje.
Co ciekawe, w przypadku e-papierosa nie można mówić także o biernym wapowaniu, które miałoby negatywnie wpływać na organizm osób postronnych – tak jak bez wątpienia czyni papieros tradycyjny. Dym papierosowy a para wodna, niezawierająca dwutlenku węgla ani nikotyny to produkty różne jak…ogień i woda. To, że e-papierosy nie zanieczyszczają powietrza, a co za tym idzie nie wpływają na zdrowie osób znajdujących się w pobliżu, dowiodły eksperymenty greckiego kardiologa dra Konstantinosa Farsalinosa.
Zbadał on wpływ e-papierosów na układ krążenia oraz osoby trzecie, niewdychające pary wodnej bezpośrednio, ale przebywające w jednym pomieszczeniu z osobami wapujacymi. Z analizy wynika nie tylko to, że powietrze w pokoju, w którym 5 osób właśnie korzystało z e-papierosa było tak samo czyste jak reszta miejsc w budynku. Okazało się bowiem, iż stan zdrowia osób wapujących właściwie nie różnił się od niepalących.
Badania te w sposób jednoznaczny pokazują, iż zapowiedzi wiceministra zdrowia, Jarosława Pinkasa na temat wprowadzenia zakazu wapowania w miejscach publicznych, nie ma żadnego uzasadnienia w faktach. Co gorsze, może ona być przeciwskuteczna i narazić osoby korzystające z e-papierosów na niebezpieczeństwo biernego wdychania dymu papierosowego – stanie się tak, kiedy wapowanie zostanie „zesłane” do palarni. Bardzo prawdopodobny wydaje się być niestety scenariusz, w którym e-palacze, którzy zdecydowali się porzucić papierosy tradycyjne na rzecz elektronicznych, po to by rzucić nałóg, wrócą do tytoniu. Przywileje jakimi się bowiem do tej pory cieszyli znikną. Nie wiadomo właściwie czemu.
Gdyby ministerstwo zdrowia chciało rzetelnie podejść do kwestii ewentualnej szkodliwości e-papierosów, zamiast na zakazie palenia w przestrzeni publicznej, skupiłoby się raczej na regulacjach w produkcji liquidów, baz i aromatów do e-papierosów. Choć nowa unijna dyrektywa stworzyła listę substancji, których użycie we wkładach jest zabronione – są to przede wszystkim związki rakotwórcze oraz mutagenne – nie wydaje się być ona kompletna. Szkodliwe dla zdrowia mogą być także diacetyl (DA) oraz acetylopropionyl (AP), które wydają się mieć związek ze zarostowym zapaleniem oskrzelików, poważną chorobą płuc, czy benzaldehyd, substancja aromatyczna, dodawana do wkładów o aromacie wiśniowych. Oraz bardzo szkodliwa dla górnych dróg oddechowych.
Kwestia stworzenia pełnej listy substancji, które nie powinny znajdować się w liquidzie wydaje się być sprawą znaczenie bardziej pilną, niż wprowadzanie zakazy wapowania w barach, autobusach i innych przestrzeniach publicznych. Niestety, wydaje się, że polscy ustawodawcy kierują się sobie tylko znaną logiką, ignorując przy tym dane naukowe, badania oraz opinie fachowców.
A ci, choć ostrożni, raczej w swoich ocenach się zgadzają. Public Health England (wydział rządowego Departamentu Zdrowia), pod koniec minionego roku opublikowało raport, w którym twierdzi, iż e-papierosy są o 95% mniej szkodliwe niż ich tradycyjne odpowiedniki. Podobne opinie spotkać można wśród polskich naukowców.
Profesor Andrzej Sobczak z Uniwersytetu Śląskiego, w debacie zorganizowanej przez portal rp.pl mocno rozprawił się z zapowiedziami ministerstwa zdrowia: „Nie można w żadnym wypadku twierdzić, że szkodliwość obu wyrobów jest taka sama. Nie ma żadnych, ale to żadnych wątpliwości, że ilość substancji szkodliwych w papierosach elektronicznych jest o wiele mniejsza niż w papierosach konwencjonalnych. Praktycznie nie stanowią zagrożenia dla osób postronnych. Skutki tak zwanego palenia biernego są znikome. Potwierdzają to dziesiątki dużych badań prowadzonych w wielu renomowanych ośrodkach. Nie ma ani jednej pracy, która mówiłaby, że zagrożenie jest podobne”.
Pozostaje więc wierzyć, że polscy ustawodawcy posłuchają głosów rozsądku i kwestie ustawy przemyślą tak, aby przede wszystkim nie szkodzić. Nie tyle producentom e-papierosów, ale ich użytkownikom, których swoimi daleko idącymi restrykcjami narażają na potencjalne niebezpieczeństwo.
Zapytajcie lepiej kto w Polsce blokuje papierosy bezdymne?! Nie ma tam żadnej chemii tylko normalny tytoń ale przez to że tytoń jest podgrzewany a nie spalany ograniczono o 90% szkodliwe substancje.
W Polsce nie można ich kupić, kto dostał w łapę żeby blokować dostępność jedynej zdrowej alternatywy dla osób palących?!
Moim zdaniem są mniej szkodliwe i przyjemniejsze dla otoczenia, vapuję ONE od pół roku i widze same plusy, chociażby spora oszczędność 😛
Vapuję e-fajki od trzech lat. Mam dobry sprzęt, kupuję liquidy Haka i zauważyłem sporą różnicę przede wszystkim w swoim zdrowiu. Mam lepszą kondycję, nie mam problemów z sercem i zacząłem odczuwać zapachy. Nie śmierdzę już zwykłymi papierosami, co bardzo lubi moja żona. Wolałbym żeby analogi zaczęto powoli wycofywać ze sprzedaży, na pewno są bardziej szkodliwe niż e.
Ja palę tylko pół roku i zauważyłam poprawę swojego zdrowia, nawet lepiej śpię. Też korzystam z tych samych liquidów, ostatnio trafiłam na reddogu na promocję i kupiłam cały zapas. Trochę mnie martwi to, że nie będzie można już kupować przez internet.
Ja sam nie palę ani analogów ani e-papierosów, ale moja dziewczyna paliła i bardzo mnie to irytowało. Dlatego kupiłem jej takiego ładnego Foof’a i sama zauważyła, że ładniej pachnie i że czuje się lepiej – nie ma już takiego męczącego kaszlu więc uważam, że to lepsze rozwiązanie niż zwykłe fajki.
Jedno i drugie to zło konieczne. Niestety
Dodaj komentarz