Zgodnie z głośnymi zapewnieniami Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na Program 500+ są zabezpieczone środki finansowe. Co może nawet ważniejsze: w dalszych latach też tak ma być. Czym więc martwią się samorządowcy?
Samorządowcy obawiający się logistycznych zawiłości Programu 500+ wpadli w polityczną pułapkę. Opozycja bowiem szybko podjęła ich wątpliwości i przedstawiła jako sprzeciw wobec polityki władzy, co jednak do końca prawdą nie jest. Reprezentanci Jednostek Samorządu Terytorialnego (JST) raczej nie krytykowali samego sensu Programu 500+. Nie ukrywali jedynie, że przekazanie samych pieniędzy, wedle wyliczeń rządu, nie jest receptą na całe zło. Dlatego jeszcze na początku roku apelowali przede wszystkim o wydłużenie w czasie startu programu, akcentowali fakt, że potrzebują więcej miesięcy na przygotowanie do, było nie było, poważnej operacji.
– We Wrocławiu to będzie około 60 tys. osób uprawnionych. Potrzeba zatrudnienia prawie 100 pracowników, wynajęcia albo znalezienia im pomieszczeń w ramach urzędu, zakupienia im komputerów, przeszkolenia – ostrzegał w styczniu Jacek Sutryk z Departamentu Spraw Społecznych Urzędu Miasta Wrocławia. – Pamiętajmy, że w Polsce obowiązuje ustawa o zamówieniach publicznych. Trzeba podjąć stosowne zmiany w prawie miejscowym, podjąć uchwałę, dokonać zmian w budżecie – w podobnym tonie wypowiadał się Krzysztof Piątkowski, wiceprezydent Łodzi i inni.
Program 500+ od początku jednak był zbyt silną więzią połączony z polityką. I jako sztandarowy projekt kampanii zwycięskiej partii trudno było oczekiwać jego przełożenia w czasie. Nawet jeżeli argumenty za takim rozwiązaniem wydawały się bezstronnie słuszne. Program ruszył zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami 1 kwietnia. Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Socjalnych jasno wynika, że opóźnienie byłoby źle odebrane społecznie. Tylko w pierwszym tygodniu kwietnia złożono blisko milion wniosków (700 tys. standardową drogą, 300 tys. – elektroniczną). Za tym, przynajmniej gdzieniegdzie, ruszyły natychmiastowe wypłaty. Chociażby w województwie lubuskim po tygodniu wydano 1200 decyzji w tej sprawie.
Dobra wola
Nie brakuje przykładów wskazujących, że jak zawsze, tak i w tym przypadku istotna jest dobra wola. Rzecz jasna można czekać najpierw na przekazanie do gminnej kasy pieniędzy z konta wojewody. Ale okazuje się, że nie trzeba. Tak zrobiono m.in. w Obornikach (woj. wielkopolskie), jednej z pierwszych gmin w Polsce, gdzie ruszyła już wypłata rządowych świadczeń.
– Mimo że jeszcze nie otrzymaliśmy pieniędzy od wojewody, wypłacamy je z własnego budżetu, tak żeby osoby objęte programem jak najszybciej mogły z tych środków skorzystać – tłumaczy Tomasz Szrama, burmistrz Oborników.
Nie ma też większego sensu narzekać na „łączność” między urzędami wojewódzkimi a gminami. W Łodzi pieniądze na miejskim koncie były już w drugim tygodniu od startu programu. I od razu ruszyła wypłata. Podobnych przykładów jest więcej. W powiecie częstochowskim w gminie Janów do 20 kwietnia ponad 40 rodzin otrzymało świadczenia, w Koniecpolu – przeszło 75 rodzin, w Przyrowie – 35.
Ministerstwo doskonale zdaje sobie sprawę, że sporo zależy od taktyki przyjętej przez gminy. – Gminy mogą przyjmować różne strategie rozpatrywania wniosków. Ważne, żeby mieściły się w trybie trzymiesięcznym – zauważa Bartosz Marczuk, wiceszef resortu rodziny, pracy i polityki społecznej.
„Spóźnialscy”
Faktycznie, nie brakuje ciągle miast, gdzie o wypłatach jeszcze nikt nie mówi. Na przykład w Siemianowicach Śląskich trwa nadal weryfikacja składanych wniosków. W Kalatach też nie ma jeszcze określonej daty. Radzionków mówi o maju, podobnie jak Miasteczko Śląskie. Ci „spóźnialscy” samorządowcy – będący jednak w mniejszości – zgodnie zapewniają, że ich taktyka nie jest skierowana na czekanie aż do końca z wypłatami. Fakt nierealizowania ich już w kwietniu tłumaczą zawiłościami budżetowymi czy koniecznością uporządkowania wszystkiego logistycznie.
Resort jeszcze przed startem programu, jak i już podczas okresu jego trwania, przekonuje wszystkich, że nie ma absolutnie obaw co do ewentualnych braków środków. – Pojawiają się zupełnie nieuprawnione głosy z niektórych samorządów, że może zabraknąć pieniędzy. Nie ma najmniejszych podstaw do takiego twierdzenia. To są wydatki prawnie zdeterminowane. Są zagwarantowane w budżecie na poziomie 17,55 mld zł, w dwóch częściach: 15,355 mld zł u wojewodów, 1,7 mld zł w rezerwie celowej – twierdzi niezmiennie Elżbieta Rafalska, szefowa MRPiPS.
Przy tej okazji warto na zagadnienie popatrzeć z perspektywy nie budżetów JST, a całego kraju. Tutaj dane – mimo optymistycznej narracji rządu – nakazują co najmniej ostrożność. Widać, że Program 500+ odciśnie się wyraźnym piętnem, a równolegle mniejsze są wpływy z zakładanych wcześniej źródeł, np. podatku bankowego. Stąd już teraz pojawiają się rekomendacje w sprawie utrzymania VAT-u na obecnym poziomie do 2017 r. Taki jest koszt przede wszystkim wypłat 500 zł na drugie i kolejne dziecko. I to było jak najbardziej do przewidzenia. W następnych latach z pewnością przekonamy się o następnych niezbędnych instrumentach, które będą równoważyć nieco rozdawniczą rękę rządu.
Droga bez odwrotu
Innego rozwiązania nie ma – odwrót od Programu 500+ jest niemożliwy. Wizerunkowo, bowiem trudno sobie wyobrazić gorszą porażkę. Bez wątpienia Program 500+, mimo że nie jest finansowany z pieniędzy samorządowych, będzie miał wpływ na gminne budżety. Wszak zakrojonej na tak szeroką skalę operacji społecznej jeszcze nie było. Abstrahując na chwilę od jej oceny merytorycznej nie można udawać, że takie przedsięwzięcie nie wymaga odpowiednich nakładów: ludzi, biur, sprzętu, oprogramowania etc.
Podobnie sprawa się ma z 6-latkami. Uporządkowanie wreszcie przedszkolnej i szkolnej sieci po kilkuletnim, nie do końca potrzebnym, rozpychaniu się łokciami przez polityków nie może być tanie i łatwe. Pod tym względem przyszłość JST nie rysuje się w zbyt różowych kolorach. Wydatki i nowe wyzwania już widać na horyzoncie. Podobnie jak informacje o mniejszych wpływach z podatków. Z drugiej strony polskie samorządy pokazały już parę razy, że nawet bez pomocy centrali są w stanie sobie doskonale poradzić. Czas pokaże, jak będzie w tym przypadku.
Michał Tabaka
500 plus dla rodzin i… cyberprzestępców
Wraz z wprowadzeniem programu Rodzina 500 plus pojawili się cyberprzestępcy, którzy próbują wykorzystać możliwość składania wniosków online, aby przesyłać pliki z podejrzaną zawartością oraz uruchamiać kampanie phishingowe. Dysponują całym arsenałem złośliwego oprogramowania, które używają do zbierania danych osobowych, numerów telefonów, zapisywania na płatne subskrypcje lub wyłudzania pieniędzy za różne usługi przy pomocy np. płatnych SMS-ów. Przestępcy np. sugerują zainteresowanym strony, poprzez które należy składać wnioski. Takie witryny pozornie nie różnią się niczym od oficjalnych stron rządowych, jednak korzystanie z nich niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw.
„Największe zagrożenie wiąże się z połączeniem programu Rodzina 500 plus z sektorem bankowym. Zastosowanie bankowości elektronicznej do potwierdzania tożsamości osoby składającej wniosek to z jednej strony bardzo dobry pomysł, z drugiej strony jednak takie rozwiązanie daje cyberprzestępcom nowe pole do działania. Wykorzystując złośliwe oprogramowanie lub mechanizmy socjotechniki, mogą oni uzyskiwać dostępy do kont bankowych wielu ludzi – ostrzega Michał Jarski, Regional Director CEE w firmie Trend Micro.
Ministerstwo Cyfryzacji stara się na bieżąco reagować – na stronie internetowej można znaleźć krótkie filmiki, które mają ostrzec zainteresowanych przed działaniami cyberprzestępców. Podobne informacje zamieszczone są np. na portalu Emp@tia, przez który można składać wnioski, a także na stronie internetowej Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Program „Rodzina 500 plus” jest tylko jednym ze świadczeń, o które można ubiegać się za pomocą narzędzi internetowych. Dlatego warto zastanowić się, w jaki sposób zabezpieczać miejsca, w których obywatel wchodzi w interakcję z systemem rządowym, jak wypracować system, w którym użytkownik otoczony jest opieką – któremu daje się nie tylko platformę do wykonania jakiejś transakcji, lecz także gwarancję bezpieczeństwa.
Tagi: 500 PLus, Bartosz Marczuk, burmistrz Obornik, Cyberprzestępcy, Elżbieta Rafalska, finansowanie 500+, Jacek Sutryk z Departamentu Spraw Społecznych Urzędu Miasta Wrocławia, Jednostki samorządu terytorialnego, JST, kampanie phishingowe, Krzysztof Piątkowski, Michał Jarski, Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej, Oborniki, pomysły PiS, Prawo i Sprawiedliwość, problemy z 500+, Program 500+, Regional Director CEE w firmie Trend Micro, samorządowcy, szefowa MRPiPS, Tomasz Szrama, wiceprezydent Łodzi
Dodaj komentarz