Zaczęło się w 2016 r. od danych Światowej Organizacji Zdrowia na temat najbardziej zanieczyszczonych miast, biorąc pod uwagę jakość powietrza. Na 50 miejsc z najgorszym powietrzem aż 33 leżą w Polsce
Zestaw otwiera Żywiec, który wyprzedza Pszczynę i bułgarski Dimitrovgad. Zaraz potem ulokowały się: Rybnik, Wodzisław Śląski, Opoczno, Sucha Beskidzka i Godów. Pierwszą dziesiątkę uzupełniają jeszcze dwa miasta z Bułgarii.
Przy przygotowaniu zestawienia brano pod uwagę tzw. pył zawieszony PM 2,5. Są to cząstki o średnicy 2,5 mikrometra (prawie 30 razy mniej niż średnica ludzkiego włosa). WHO, podobnie lekarze, nie pozostawia wątpliwości: są one bardzo niebezpieczne dla naszego zdrowia. – Każdego roku z powodu smogu umiera w Polsce około 50 tysięcy osób. Śląskie jest jednym z trzech województw o największej umieralności na choroby sercowo-naczyniowe. Smog kosztuje nas prawie 13 proc. PKB. I nie chodzi tylko o leki, ale również rehabilitację, hospitalizację czy renty. Musimy mieć tego świadomość – jasno stawia sprawę prof. Andrzej Lekston ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Czas stanąć do walki
Czym tak naprawdę jest smog? Odpowiadając najprościej: to połączenie niekorzystnych warunków pogodowych i dużej ilości zanieczyszczeń, pochodzących z kominów gospodarstw domowych. W ich skład wchodzą trujące dla człowieka pyły i gazy: pył zawieszony PM 2,5; pył zawieszony PM10; tlenki azotu (NOx); dwutlenek siarki(SO2) i tlenek węgla (CO).
Szkodliwe substancje powstaje głównie w wyniku spalania mułu, flotu, węgla brunatnego, wilgotnego drewna i śmieci w piecach. Oddychanie nimi naraża nas między innymi na: choroby układu oddechowego, choroby układu krążenia, osłabienie układu odpornościowego oraz choroby układu krwionośnego.
Brzmi groźnie? Bo tak jest. Od początku pojawienia się danych WHO było jasne, że bez kompleksowych działań się nie obędzie. Oczywiście, jak to w Polsce bywa, smog posłużył też do pogłębiania różnic politycznych. Po jednej stronie stanęli samorządowcy, po drugiej – administracja rządowa. Mimo że cel przecież jest ten sam: żebyśmy byli zdrowsi.
Pierwsi celownik na smog skierowali samorządowcy. Ci z Małopolski, a potem ze Śląskiego, w postaci prawa miejscowego przyjęli uchwały antysmogowe. Ta śląska zakłada np. trzy daty graniczne wymiany starych kotłów w zależności od ich wieku. Użytkownicy ponad 10-letnich urządzeń będą je musieli wymienić na klasę 5. do końca 2021 roku. Ci, którzy użytkują kotły 5–10 lat, powinni wymienić je do końca 2023 roku, a użytkownicy najmłodszych kotłów mają czas do końca 2025 roku. Na rynku są stosowane również kotły klasy 3. i 4. Ze względu na to, że do roku 2016 wymiana na takie kotły była dofinansowywana graniczną datę ich obowiązkowej wymiany na klasę 5. wydłuża się do końca roku 2027. Co istotne, każdy, kto buduje nowy dom i zamierza ogrzewać go węglem lub drewnem, ma obowiązek zainstalować kocioł klasy 5.
Podobne inicjatywy podjęły inne województwa, w tym mazowieckie i łódzkie. Przy okazji samorządowcy notorycznie apelowali do rządu o wprowadzenie ogólnokrajowych regulacji, między innymi dotyczących jakości sprzedawanego w Polsce węgla. Bo co z tego, że będziemy mieli najnowocześniejszy piec. Wrzucając do niego fatalnej jakości materiały palne, dalej będziemy skutecznie „pompować” smog.
Powietrze nie umie uciec od polityki
Rok temu rząd ogłosił 14 punktów walki z zanieczyszczonym powietrzem. Niestety do czasu ogłoszenia programu termomodernizacji wybranych gmin z owego zbioru punktów zrealizowano tylko jeden. Reprezentanci Jednostek Samorządu Terytorialnego nie zamierzali oglądać się na władze centralną. Trzeba też pamiętać obiektywnie, że bój ze smogiem wpisuje się w kalendarz wyborczy.
Mimo że jest oczywiste, iż za smogiem w głównej mierze odpowiadają paleniska domowe, to wśród instrumentów walki o czyste powietrze nie brakuje też tych dotyczących komunikacji miejskiej. Bo jednak im mniej aut na drogach, tym oddycha się lepiej. Może nieznacznie, ale jednak. Koleje Śląskie zaprosiły więc kierowców – za okazaniem dowodu rejestracyjnego – do darmowych przejazdów w dni najbardziej „zanieczyszczone”. Od początku 2018 r. to już w sumie kilkanaście tysięcy osób. Z kolei Kalety i Mińsk Mazowiecki postawiły na efektywne, energetyczne budynki. Im mniej energii potrzeba do ich ogrzania, tym lepiej dla środowiska i mieszkańców. Powstaje wtedy mniejsza ilość toksycznych substancji, a jednocześnie ograniczamy zużycie surowców naturalnych.
Inni starają się koncentrować na źródłach ciepła. Nikogo nie zdziwi fakt, że zdecydowanie najbezpieczniejsze pod względem ekologicznym są te odnawialne. Przykładem stawiania na właśnie takie rozwiązania jest gmina Karlino. Tutaj już 21 budynków użyteczności publicznej wykorzystuje urządzenia wymuszające przepływ ciepła z obszaru o niższej temperaturze do obszaru o temperaturze wyższej. Ten ekologiczny sposób ogrzewania wspomagany jest energią wytwarzaną przez panele fotowoltaiczne.
Z pomocą przychodzi technologia
Skoro już korzystamy z najbezpieczniejszych dla naszego zdrowia źródeł energii, warto nieco uwagi poświęcić monitorowaniu zużycia energii. Wtedy faktycznie mamy szansę na kontrolę nad substancjami szkodliwymi. Przykład? Od prawie pół roku w Gdyni taki system monitoringu zainstalowano w 450 miejskich budynkach.
Do walki ze smogiem wykorzystuje się również drony, które potrafią nadlecieć nad komin i bardzo dokładnie sprawdzić zawartość wydobywanego z niego dymu. Stosują go już włodarze m.in. w Bielsku-Białej, Krakowie, Skawinie czy Katowicach, gdzie bezzałogowy statek powietrzny działa w tandemie z elektrycznym samochodem z profesjonalną aparaturą na dachu. To combo pozwala badać powietrze w czasie rzeczywistym, łącząc się z bazami danych, np. z BDOT (bazą danych obiektów topograficznych).
– Nasz Eko Patrol to zestaw pomiarowych urządzeń jak najbardziej zdatnych do użycia. Do tej pory ten system informacji o środowisku był mocno rozproszony. Walcząc efektywnie ze smogiem, musimy precyzyjnie i konkretnie wiedzieć, gdzie kierować działania i pieniądze. Tylko wtedy mamy szansę na sukces – przekonuje dr inż. Jan Bondaruk, zastępca naczelnego dyrektora ds. inżynierii środowiska w Głównym Instytucie Górnictwa w Katowicach.
Cierpliwość rodem z Zachodu
Polska nie jest jedynym krajem, który musi radzić sobie ze smogiem. Już 10 lat temu w stolicy Niemiec uruchomiono strefę niskiej emisji. Dzięki temu do części Berlina wpuszcza się tylko samochody spełniające „smogowe kryteria”. Te poruszające się po mieście mają stosowne naklejki określające poziom szkodliwości, a tym samym wstęp do określonych stref. Zmodyfikowano również system komunikacji miejskiej, by był bardziej dostępny i wygodniejszy. Jaki efekt? Po dekadzie w stolicy Niemiec jest aż o 70 proc. mniej cząsteczek smogowych.
W Londynie z kolei na pochwałę zasługuje doskonały system ostrzegania o danej jakości powietrza. W Nowym Jorku nie zainstalujesz przestarzałego pieca. Zachęci do tego odpowiednia dotacja. W Pekinie zaś i innych chińskich miastach stawiają na odnawialne źródła energii. I tak naprawdę każdy z tych sposobów jest godny nie tylko uwagi, co powielenia. A może najlepiej wszystkie naraz. Tylko wtedy możemy wpaść w pułapkę. Pułapkę niezachwianej wiary, że nowe przepisy i rozporządzenia zmienią szybko nastawienie ludzi.
A jednak w łańcuchu antysmogowych przepisów prawa, ekologicznych budynków, systemów monitorowania, wreszcie dronów fruwających nad kominami – to jednak człowiek zajmuje najważniejsze miejsce. I nawet najsprytniejsze działania nic nie dadzą, o ile ów człowiek po pierwsze nie zrozumie, że ten problem dotyczy każdego bez wyjątku – także jego samego. A po drugie, że bez zmiany nastawienia do smogu nic się nie zmieni. Bo co nam po prawie i technologii jak sami do kiepskiego pieca będziemy uparcie wrzucać kiepski materiał palny? Potrzebna jest zmiana mentalności, nastawienia. Zatrważające dane medyczne mogą być tu jednym z determinantów.
Michał Tabaka
Tagi: samorządy, smog
Dodaj komentarz